Ankieta i masówki w kopalni "Makoszowy" (aktualizacja)

Gru 07, 2016

Od rana pracownicy KWK "Makoszowy" (oddziału Spółki Restrukturyzacji Kopalń SA) biorą udział w anonimowej ankiecie, odpowiadając na pytanie, czy chcą do końca walczyć o dalsze funkcjonowanie kopalni, czy też godzą się na alokację (przeniesienie) do innych zakładów górniczych. Wyniki głosowania mają zostać ogłoszone 9 grudnia, po południu. Akcję zainicjowały zakładowe organizacje związkowe KWK "Makoszowy". Równolegle - i dziś, i jutro - odbywać się będą masówki informacyjne dla załogi.

Kopalni grozi likwidacja, bo przez niemal dwa lata, jakie minęły od podpisania porozumienia Międzyzwiązkowego Komitetu Protestacyjno-Strajkowego, pracodawców oraz ówczesnego rządu, politykom odpowiadającym za sektor wydobywczy nie udało się znaleźć dla niej nowego inwestora. Zakład pokrywał i wciąż pokrywa straty produkcyjne oraz koszty osłon socjalnych dla odchodzących pracowników ze środków uzyskiwanych w ramach pomocy publicznej. Tymczasem decyzja Komisji Europejskiej z 18 listopada o notyfikacji pomocy publicznej dla polskiego górnictwa przewiduje, że straty ponoszone na wydobyciu węgla przez "Makoszowy" państwo będzie mogło pokrywać tylko do końca roku 2016. Jeśli nic się nie zmieni, po 1 stycznia pozbawiony kontraktów zakład będzie musiał osiągnąć rentowność, by poradzić sobie na rynku bez zewnętrznego wsparcia.

W przeprowadzenie ankiety i masówek zaangażowały się struktury niemal wszystkich organizacji związkowych funkcjonujących w "Makoszowach". Wyjątkiem jest Wolny Związek Zawodowy "Sierpień 80".

- Rozpoczęliśmy konsultacje z zaniepokojoną załogą. Będziemy je kontynuować jutro - informuje przewodniczący Komisji Zakładowej NSZZ "Solidarność" KWK "Makoszowy" Artur Banisz. - Naszych działań nie wsparł "Sierpień 80", który kopalnię "Makoszowy" ma zwyczajnie "gdzieś". Szkoda, bo związek zawodowy to organizacja mająca bronić miejsc pracy, a nie pozostawać z boku, gdy waży się los przedsiębiorstwa zatrudniającego prawie półtora tysiąca osób - dodaje.

Według szefa zakładowej "Solidarności" górnicy z "Makoszów" pozbawieni są informacji na temat tego, gdzie i na jakich zasadach będą pracować już za niecały miesiąc, gdy kopalnia przestanie otrzymywać pomoc publiczną.

- Nie mamy niczego na piśmie. Docierają do nas niejasne propozycje mówiące o możliwym przeniesieniu pracowników KWK "Makoszowy" do kopalń Polskiej Grupy Górniczej, czyli zakładów takich jak KWK "Piast-Ziemowit", KWK "Ruda", KWK "Bolesław Śmiały" czy tak zwane kopalnie rybnickie, oddalone o 50-60 kilometrów. Wiemy jeszcze, że najwięcej miejsc jest w kopalniach rybnickich i KWK "Piast-Ziemowit", a najmniej w KWK "Ruda". Tylko tyle. Ludzie nie wiedzą, czym mieliby się tam zajmować, na jakich stanowiskach pracować. Wcale nie jest powiedziane, że pracownik wydobycia pójdzie na wydobycie, a pracownik działu mechanicznego na dział mechaniczny - podkreśla Artur Banisz. - Gdyby porozumienie z 17 stycznia 2015 roku zostało zrealizowane, bylibyśmy w zupełnie innej sytuacji. Nikogo nie powinien dziwić niepokój załogi KWK "Makoszowy", a już zwłaszcza tych, którzy przez dwa lata nie zrobili nic, by tę kopalnię uratować, choć byli do tego zobowiązani podpisanym porozumieniem - konkluduje przewodniczący.

 

Aktualizacja [Gru 09, 2016]

Dobiega końca referendum, w którym górnicy z KWK "Makoszowy" decydują, czy będą bronić swojego zakładu przed likwidacją. O 17. rozpocznie się liczenie głosów.