Publicystyka: Niewygodni ministrowie?

Maj 25, 2016

Skuteczne powołanie Polskiej Grupy Górniczej, sukcesywnie realizowane działania naprawcze w pozostałych spółkach węglowych i zapowiedzi istotnych zmian systemowych w całym sektorze górniczym spotkały się nie tylko z życzliwym przyjęciem środowiska górniczego, ale także z atakami ze strony... No właśnie - pytanie, komu te działania się nie podobają?

Na celowniku przeciwników zmian, których celem jest ratowanie polskiego górnictwa węgla kamiennego, znaleźli się kierujący resortem energii minister Krzysztof Tchórzewski oraz jego zastępca Grzegorz Tobiszowski.

Przypomnijmy, że 26 kwietnia, czyli w tym samym dniu, w którym w Katowicach podpisano porozumienie o powołaniu Polskiej Grupy Górniczej, na stronach tygodnika Polityka ukazała się informacja o rzekomej dymisji ministra Krzysztofa Tchórzewskiego. Informację tę szybko rozpowszechniły inne media. Minister energii Krzysztof Tchórzewski zamiast świętować sukces powołania PGG, musiał kategorycznie dementować pojawiające się w sieci pogłoski o jego rzekomej dymisji.

- Nie podałem się do dymisji, ktoś mi świnię podkłada. Tyle mogę skomentować - powiedział na antenie RMF FM. Już wcześniej pojawiały się informacje na temat rzekomej jego dymisji i objęciu stanowiska prezesa Zarządu Tauron Polska Energia. Mało tego, wkrótce po tym pojawiły się pogłoski o tym, iż istnieje "teczka Tchórzewskiego" zaświadczająca o jego współpracy z SB.

- Zamiast mnie pytać o takie rzeczy, jak to się stało, że spiąłem banki, inwestorów, górników, społeczeństwo lokalne ze sobą i potrafiłem zrobić to, do czego się kilka lat nie udawało doprowadzić, to mnie się pyta w tej chwili, czy ja się z tego powodu, że mi się udało, podałem do dymisji - skomentował minister Krzysztof Tchórzewski w rozmowie z RMF FM. - Nic takiego nie miało miejsca - podkreślił. - Jedna pogłoska chodzi, że ze względów zdrowotnych, druga - że jestem agentem byłych służb specjalnych. Odpowiadam, że się nie ukrywałem, a pierwszym którym mnie zweryfikował był Antoni Macierewicz w 1992 roku. Nie rozumiem, o co komuś chodzi. To jest bardzo nieładne - ocenił polityk.

Z kolei wiceminister Grzegorz Tobiszowski mocno zdziwił się, czytając kilka tygodni temu informację w tygodniku Do Rzeczy na temat pieniędzy, które miał rzekomo zarobić kilka lat temu w niewyjaśniony sposób. Tygodnik napisał, iż sprawą zainteresowało się już CBA. Zainteresowanie CBA osobą wiceministra Tobiszowskiego okazało się nieprawdziwe. Mimo zamieszczenia sprostowania, w którym redakcja przyznała się do wprowadzenia w błąd swoich czytelników, w tym samym tygodniku zaczęły się ukazywać kąśliwe komentarze na temat rzekomej pożyczki wiceministra, nie poparte żadnymi dowodami, tylko sugestiami typu "wróbelki ćwierkają". Sprawą ponoć zainteresował się już tygodnik Nie, który również nie wnikając w detale, postawił gotową tezę o niezwróconej pożyczce wiceministra. W kręgach osób związanych z wiceministrem Tobiszowskim usłyszeliśmy, że sprawa jest wyssana z palca, a inicjatorami prowokacji są osoby o wątpliwej reputacji. Pytanie tylko, kto za nimi stoi, bo nikt nie ma wątpliwości, że sprawa jest szyta znacznie wyżej.

Naświetlenie licznych patologii w branży górniczej, próba ich eliminacji, naruszenie interesów gospodarczych podmiotów zagranicznych, jak i w końcu sprzeczne interesy na krajowym rynku energii to dość wystarczających powodów, dla których działania ministrów Tchórzewskiego i Tobiszowskiego mogą wywoływać niezadowolenie z różnych stron. Jakie zatem jeszcze usłyszymy rewelacje na ich temat?

 

Krzysztof Leśniowski