Po podpisaniu przez zarządy KW i SRK umowy o nieodpłatnym zbyciu "Brzeszcz" do tego drugiego podmiotu, zakładowe organizacje związkowe zażądały od kierownictwa SRK natychmiastowego spotkania, które miało wyjaśnić kwestie statusu zakładu w strukturze organizacyjnej Spółki, gwarancji pracowniczych, wielkości wydobycia i tego, gdzie zostanie sprzedany wydobyty węgiel.
- Wcześniej nie otrzymaliśmy jako strona społeczna żadnej informacji odnośnie przejścia KWK "Brzeszcze" do SRK, a tym bardziej odnośnie zasad, na jakich kopalnia będzie funkcjonowała w nowej firmie. Powiadomiono nas o wszystkim po fakcie, gdy z formalnego punktu widzenia byliśmy już częścią SRK. Przypominam, że pierwotnie mieliśmy trafić do Spółki już w marcu, ale termin ten nie został dotrzymany. Potem z kolei o niczym nas nie informowano - zwraca uwagę przewodniczący Komisji Zakładowej NSZZ "Solidarność" KWK "Brzeszcze" Stanisław Kłysz.
Po pierwsze: model funkcjonowania kopalni
Do spotkania związkowców z Zarządem SRK doszło 11 maja. Kierownictwo Spółki reprezentowali prezes Marek Tokarz oraz wiceprezes do spraw likwidacji majątku i ochrony środowiska Mirosław Siemion.
Zdaniem strony społecznej sprawne przejście "Brzeszcz" z SRK do potencjalnego inwestora, jakim ma być koncern Tauron, będzie zależało przede wszystkim od kształtu docelowego modelu funkcjonowania zakładu.
- Taki model musimy wypracować w pierwszej kolejności i muszą być przy tym obecni przedstawiciele koncernu Tauron. Dopiero wtedy, kiedy określimy nasze cele, będziemy mogli rozmawiać o innych procesach, bezpośrednio wynikających z funkcji SRK - czy to o likwidacji majątku nieprodukcyjnego, czy o odsyłaniu pracowników na tak zwane urlopy górnicze - mówi Stanisław Kłysz, uczestnik rozmów z 11 maja.
Nie ma gospodarza, nie ma inwestycji
Jeśli można było mieć nadzieję, że przynajmniej część tych wątpliwości wyjaśni spotkanie strony społecznej i pracodawców z pełnomocnikiem rządu do spraw restrukturyzacji górnictwa węgla kamiennego Wojciechem Kowalczykiem, do którego doszło 18 maja w Katowicach, to po tym spotkaniu - zdaniem Kłysza - wiadomo jeszcze mniej.
Trzy dni wcześniej przedstawiciele koncernu Tauron i SRK podpisali list intencyjny dotyczący współpracy w zakresie ewentualnego nabycia przez Tauron aktywów kopalni "Brzeszcze", nikt jednak nie wie, jak założenia zawarte w liście przełożą się na rzeczywistość. - Podczas spotkania z ministrem Kowalczykiem podkreśliłem, że prace merytoryczne nad konkretnym programem dla kopalni i ścieżką dojścia do modelu funkcjonowania, jaki mielibyśmy przyjąć po nabyciu przez Tauron, powinny ruszyć jak najszybciej. Bo jeżeli pójdzie to w takim tempie jak do tej pory, a przypomnę, że od momentu podpisania styczniowego porozumienia do momentu podpisania listu intencyjnego minęły cztery miesiące, to obawiam się, że wkrótce po kopalni "Brzeszcze" może nie być czego zbierać - mówi przewodniczący.
Obawy Kłysza wynikają z tego, że znajdujący się w sytuacji przejściowej zakład nie może liczyć na inwestycje: ani Kompanii - bo "Brzeszcze" już nie są jej oddziałem, ani SRK - bo spółka ta ma "restrukturyzować" kopalnię, a nie w nią inwestować, ani koncernu Tauron - bo ten, póki co, żadnych praw do kopalni nie ma.
Tymczasem pojawiają się poważne problemy, których bez odpowiednich środków nikt nie jest w stanie rozwiązać.
- Chodzi o kwestię zazbrojenia pokładu 510 rozciętej ściany 193. Od stycznia, czyli od momentu, gdy zostało podpisane porozumienie, regularnie apelujemy o sprzęt niezbędny do rozcinki tej ściany. Ale mamy sytuację patową, która w tym momencie jest dla mnie działaniem na szkodę kopalni w czystej postaci, co gorsza jednak - zagraża bezpieczeństwu ludzi. Wspomniany pokład posiada węgle o szybkim czasie zapłonu i pozostawienie wszystkiego samemu sobie na kilka miesięcy może mieć opłakane skutki, tak dla normalnego funkcjonowania "Brzeszcz" w przyszłości, jak i dla pracowników - przestrzega przewodniczący zakładowej "S".
Niebezpieczne przeciąganie w czasie
Niektórzy już dziś dopuszczają myśl, że koncern Tauron w wyznaczonym czasie "Brzeszcz" nie przejmie, a kopalnia - zgodnie z zapisami styczniowego porozumienia - wróci do Kompanii Węglowej ("nowej").
Zdaniem Stanisława Kłysza opieszałość czynników mających wpływ na tempo procesu sprzedaży zakładu do koncernu Tauron musi niepokoić.
- Z jednej strony nie mam żadnych oficjalnych informacji, jakoby przedstawiciele strony rządowej czy pracodawcy - obecny i przyszły, chcieli wycofać się z realizacji porozumienia. Z drugiej strony to wszystko idzie "jak po grudzie". Każda ze stron w jakiś sposób opóźnia proces, który ma nas wyprowadzić z SRK do koncernu Tauron i ustabilizować sytuację - jak nie sam Tauron, to ministerstwo - mówi przewodniczący. - W mojej ocenie, im wcześniej przejdziemy do koncernu Tauron, tym mniejsze straty będziemy przynosili, tym szybciej uda się w kopalni przywrócić normalność, a pracownicy szybciej zyskają poczucie stabilizacji. Nie wiem, komu tak zależy, żeby sprawę przeciągać. W każdym razie po raz pierwszy od stycznia wśród załogi pojawia się zauważalny niepokój. Mam nadzieję, że nie dojdzie do powtórki sprzed kilku miesięcy i przed wrześniem wszystko zostanie "dograne" - podsumowuje.
A co będzie, jeśli tak się nie stanie?
- Tego nie jestem w stanie przewidzieć, choć cały czas będę podkreślał, że liczę na odpowiedzialne podejście wszystkich stron - odpowiada Stanisław Kłysz. - Niezależnie od wszystkiego, nasza załoga zdążyła już udowodnić, że potrafi zawalczyć o swój zakład pracy i z pewnością stanie w jego obronie po raz kolejny - zapewnia.
Kopalnia "Brzeszcze" została zbudowana w latach 1903-1906. Od 2003 roku należała do Kompanii Węglowej SA. 4 maja br., na mocy umowy o nieodpłatnym zbyciu przez Kompanię, stała się oddziałem Spółki Restrukturyzacji Kopalń. Zatrudnia niecałe 2100 pracowników.