"Zofiówka": Ostatni z poszukiwanych górników nie żyje

Maj 16, 2018

Ratownicy odnaleźli piątą (ostatnią) ofiarę tąpnięcia, do którego doszło w KWK "Borynia-Zofiówka-Jastrzębie" Ruch "Zofiówka". Tym samym dobiegła końca prowadzona od 11 dni akcja, którą za pośrednictwem mediów śledziła cała Polska. Na "wieczną szychtę" odeszli: Marcin Balcerak, Piotr Królik, Przemysław Szczyrba, Łukasz Szweda i Michał Trusiewicz. Niech spoczywają w pokoju...

Przypomnijmy: 5 maja o godzinie 10.58 na poziomie 900 (rejon H, pokład 409) należącej do Jastrzębskiej Spółki Węglowej SA (JSW) "Zofiówki" nastąpił silny wstrząs górotworu. Zdarzenie nastąpiło w miejscu, gdzie 11-osobowa brygada drążyła nowy chodnik podścianowy. Początkowo nie było kontaktu z siedmioma pracownikami należącymi do tego zespołu. Kilka godzin później uratowano dwóch poszkodowanych górników, którzy zostali przetransportowani na powierzchnię i przewiezieni do szpitala. Pozostałej piątki uratować się nie udało.

 

Wstrząs, jakiego nie było

Epicentrum wstrząsu, odnotowanego przez europejskie sejsmografy, znajdowało się między Świerklanami a Żorami, na południe od lasu Klajok, w odległości około 2 kilometrów na północny wschód od ruchu "Borynia" i ok. 5 km od ruchu "Zofiówka". Jego siłę oszacowano na 3,42 stopnia w skali Richtera. Było to najsilniejsze tąpnięcie w historii jastrzębskiego zakładu.

- Takiego wstrząsu w kopalni "Zofiówka" jeszcze nie mieliśmy. Jego energia wyniosła 1,9 razy 108 J - informował prezes Zarządu JSW Daniel Ozon.

Całkowita energia wstrząsów zarejestrowanych od stycznia 1989 r. do 5 maja 2018 r. w "Zofiówce" wyniosła 4,89 razy 108 J. Energia ostatniego wstrząsu stanowiła zatem 39 procent całej wydzielonej energii z okresu i obszaru objętego obserwacją.

Stosunkowo szybko potwierdziły się informacje, że po wstrząsie czterech pracowników z 11-osobowej brygady zdołało opuścić zagrożony rejon, zaś z siedmioma utracono kontakt.

Jak informował Robert Wnorowski, rzecznik prasowy Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu, do akcji w "Zofiówce" wysłano między innymi dwa zastępy tak zwanego pogotowia górniczo-technicznego. Ponadto zadysponowano dwa zastępy ratownicze z Okręgowej Stacji Ratownictwa Górniczego w Wodzisławiu Śląskim oraz zastępy z kopalnianej stacji w ruchu "Borynia".

 

Uratowani

Ratownicy mieli do przejścia ok. 1,3 km. Początkowo nie mogli tego zrobić ze względu na wysokie, sięgające 56-58 proc., stężenie metanu. Kiedy wyruszyli w stronę wyrobiska, po 800 metrach natknęli się na dwóch rannych. Poszkodowanych przetransportowano na powierzchnię, a następnie - do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 2.

W międzyczasie penetrujący chodnik ratownicy dotarli do rumowiska powstałego na skutek zawału, co - siłą rzeczy - spowolniło przebieg akcji. Nie wiadomo było, jaka część podziemnego chodnika jest objęta zawałem.

Wieczorem do Jastrzębia przyjechał premier Mateusz Morawiecki. Po spotkaniu w sztabie akcji ratowniczej szef rządu podkreślił zaangażowanie ekip ratowniczych, które przedzierały się dwiema drogami dojścia. Według prezesa Ozona w działaniach ratowniczych uczestniczyło wówczas 17 zastępów, łącznie zaś - 200 osób.

Pod ziemią utworzono bazy pomocnicze, by ratownicy mogli pracować jak najbliżej wyrobiska. Zbudowano również lutniociąg, który miał dostarczyć powietrze na miejsce akcji.

 

Drugi dzień, pierwsze znicze

W ciągu kolejnych kilkunastu godzin, już 6 maja, odnaleziono dwóch górników. Niestety, obydwaj nie żyli.

Po odnalezieniu ciała pierwszego z górników, do ruchu "Zofiówka" przyjechał prezydent Andrzej Duda.

- Widziałem się z ratownikami. Warunki są trudne, na dole jest rumowisko, ale przede wszystkim brakuje tlenu. Ratownicy są pełni determinacji i będą walczyli do końca - powiedział dziennikarzom po zakończeniu pierwszej części swojej wizyty.

Głowa państwa odwiedziła również hospitalizowanych rannych.

- Górnicy są generalnie w dobrym stanie, można tak powiedzieć. Co, nie ukrywam, w tym nieszczęściu, które się stało, jest bez wątpienia pozytywnym elementem, że ci, którzy się uratowali i są tutaj w szpitalu, wszyscy są w dobrym stanie - ocenił Andrzej Duda po opuszczeniu jastrzębskiego szpitala. Następnie wrócił do ruchu "Zofiówka", gdzie wraz z metropolitą katowickim arcybiskupem Wiktorem Skworcem i rodzinami poszukiwanych górników wziął udział w krótkiej modlitwie.

Przed kopalnią pojawiły się pierwsze znicze. Świece ustawiono przed wejściem na teren kopalni, pod zawieszonym wcześniej napisem: "Górnicy z Zofiówki [-] jesteśmy z Wami". Zapalili je mieszkańcy, którzy od sobotniego popołudnia przychodzili w pobliże głównej bramy zakładu, czekając na wieści na temat górników.

 

Bezwzględny priorytet akcji ratunkowej

7 maja (poniedziałek) w godzinach porannych przedstawiciele JSW poinformowali, że tego dnia "Zofiówka" nie będzie prowadzić działalności wydobywczej i górniczej. Skupiono się wyłącznie na akcji ratunkowej.

Na tym etapie działania ratownicze prowadzono w dwóch wyrobiskach: jedno to chodnik, w którym nastąpił zawał, drugie - to równoległy chodnik wentylacyjny, następnie krzyżujący się z pierwszym wyrobiskiem.

Również 7 maja gliwicka prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie katastrofy. Jest ono prowadzone m.in. pod kątem nieumyślnego sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia górników. Jeszcze przed formalnym wszczęciem postępowania zabezpieczono dokumentację związaną z wypadkiem.

8 maja (wtorek) jeden z ratowników potwierdził, że odnotował rozprężenie powietrza, co oznaczało poprawę ekstremalnie trudnych warunków panujących w rejonie akcji.

Wieczorem prezes JSW zapowiedział, że ratownicy będą starali się odpompować wodę blokującą dalsze przejście w rejonie, gdzie wcześniej odebrali sygnały z nadajników znajdujących się w górniczych lampach. Jak przekazał następnego dnia, w podziemnym rozlewisku miało znajdować się 300-400 metrów sześciennych wody.

Po natknięciu się na rozlewisko sztab akcji zdecydował o równoległym prowadzeniu trzech działań: odpompowaniu wody z rozlewiska, podjęciu prób penetrowania go przez zastępy nurków oraz wykonaniu 100-metrowego odwiertu z innego miejsca do odcinka znajdującego się za rozlewiskiem.

Do kopalni zgłosiły się firmy i instytucje, oferujące użycie w poszukiwaniach ich specjalistycznego wyposażenia. Na miejsce dotarła ekipa Marynarki Wojennej z Gdyni ze sprzętem wykorzystywanym w penetracji podwodnych wraków. W sztabie akcji analizowano, czy mógłby on zostać użyty do prowadzonych działań.

Według informacji z 9 maja w akcję zaangażowanych było ponad tysiąc osób, z czego 650 uczestniczyło w działaniach pod ziemią.

 

Smutny finał

11 maja udało się wykonać stumetrowy odwiert w miejsce, w którym teoretycznie mogli się znajdować trzej górnicy. Była to druga próba wykonania odwiertu (pierwsza zakończyła się niepowodzeniem). Tym razem otwór o średnicy 9,5 centymetra dotarł do właściwej części wyrobiska. Ratownicy spuścili tamtędy pakiet żywnościowy i przewód z urządzeniem łączności (odbiorczo-nadawczym). Opuszczony mikrofon zarejestrował jednak tylko szum wody.

W ósmej i dziewiątej dobie akcji (12 i 13 maja) odnaleziono ciała dwóch z trzech poszukiwanych górników. Według informacji służb kryzysowych wojewody śląskiego najpierw 12 maja przed godz. 21. ratownicy odnaleźli ciało pierwszego górnika, a 13 maja o godz. 3.30 nawiązali kontakt wzrokowy z kolejnym.

Poszukiwania ostatniej ofiary katastrofy miały potrwać jeszcze trzy dni. Przez ten czas ratownicy dotarli do skrzyżowania wyrobisk H-10 i H-2. Tam też jednak nie odnaleziono zaginionego górnika.

Smutny finał nastąpił w nocy z 15 na 16 maja. Po godzinie 1. JSW poinformowała, że ciało poszukiwanego pracownika uwięzione było pod jedną z wielu konstrukcji w zniszczonym tąpnięciem chodniku H-10. Do tego momentu w akcji udział wzięło ponad 2,5 tys. osób.

14 maja prezydent Jastrzębia-Zdroju pani Anna Hetman ogłosiła w mieście 7-dniową żałobę. Również prezes JSW Daniel Ozon ogłosił tygodniową żałobę we wszystkich kopalniach i spółkach Grupy Kapitałowej JSW.

Premier Mateusz Morawiecki poinformował, że podjął decyzję o przyznaniu rent specjalnych dla rodzin poległych górników.