Publicystyka: Pycha kroczy przed upadkiem

Cze 27, 2018

- Rzeczywistość nas otaczająca, w dużej mierze dzięki polityce rządu PiS, ma dziś bardziej społeczny wymiar, czasami jednak przybiera także twarz pogardy, arogancji, buty i pychy. Pamiętajmy, że "pycha kroczy przed upadkiem" - przed tym (...) ostrzegał prezes Jarosław Kaczyński. Widać, że słowa te nie dotarły do wszystkich osób związanych lub podszywających się pod Prawo i Sprawiedliwość - pisze redaktor naczelny Solidarności Górniczej Krzysztof Leśniowski w swoim tekście publicystycznym. Zachęcamy do lektury felietonu.

 

* * *

 

"PiS = Pycha i Samouwielbienie" - tak górnicy napisali na tablicy w sali, w której toczyły się negocjacje z rządem. To wprawdzie wspomnienie z 2006 roku, kiedy w ówczesnym rządzie odpowiedzialnym za sektor górniczy był wiceminister gospodarki Paweł Poncyljusz, ale nie brakuje dziś opinii, że obecny rząd Prawa i Sprawiedliwości zaczyna powoli powtarzać błędy z przeszłości.

Dominik Kolorz - nowy-stary przewodniczący śląsko-dąbrowskiej "Solidarności" - przyznaje, że choć związkowcom generalnie po drodze z rządem PiS, to jednak "w wielu segmentach swojej działalności [rząd - przyp. aut.] zatracił poczucie rzeczywistości". "Solidarność" była, jest i będzie wnikliwym recenzentem każdej władzy - także tej władzy, do której faktycznie naszemu związkowi zawodowemu jest najbliżej z uwagi na wspólny rodowód, jak i wyznawany system wartości "solidarnościowych", którego filarami są godność ludzka i wspólne dobro. Oczywiście w tychże relacjach mogą pojawiać się nieporozumienia, a nawet pewne wypaczenia. Jeśli jednak stają się one powszechne, a co gorsza, nie ma na nie reakcji ze strony liderów rządzącego ugrupowania, to wówczas musi nastąpić pewne przesilenie.

O ile na poziomie politycznym władze PiS deklarują wolę współpracy z "Solidarnością", to jednak niektóre osoby z PiS lub podszywające się pod PiS robią wszystko, by ten naturalny alians społeczno-polityczny został zerwany. Przykładów takiej "kreciej roboty" można doszukać się w każdym regionie, w każdej branży. Skupimy się jednak na szeroko rozumianej branży górniczej.

 

Dość eksperymentów!

W ostatnich dniach związkowcy z KGHM nie dość, że weszli z obozem władzy w spór o płacę minimalną, to na dodatek uderzyli rządzących w bardzo czuły punkt - czyli układ, jaki partia zbudowała w spółkach Skarbu Państwa. Krajowa Sekcja Górnictwa Rud Miedzi NSZZ "Solidarność" skierowała bowiem do premiera petycję, która punktuje patologie PiS w KGHM i oczekuje od szefa rządu reakcji.

Związkowcy w pierwszej kolejności zwrócili uwagę na skok na stołki i nieustanną wymianę osób funkcyjnych w zależności od zmian równowagi sił partyjnych frakcji: "Od samego początku przejęcia przez Prawo i Sprawiedliwość władzy politycznej obserwujemy niekończący się eksperyment i karuzelę osób we władzach spółki KGHM i Spółek zależnych".

Związkowcy napisali wprost, że "powołuje się swoich ludzi, zasłaniając się konkursami i odpowiedzialnością rad nadzorczych". Tymczasem osoby wybrane "pod płaszczykiem" tzw. konkursów są z góry ustalone. Związkowcy w swoim piśmie wprost wskazali, że prezesem Zarządu zostanie Marcin Chludziński (tak też się stało; 22 czerwca Rada Nadzorcza KGHM powołała byłego już prezesa Agencji Rozwoju Przemysłu na stanowisko prezesa).

W petycji wyłaniał się także obraz negatywnych konsekwencji polityki PiS, który przekłada się na fatalne zarządzanie, objawiające się przez: "nierozwiązywanie nagromadzonych problemów z nieudanymi inwestycjami zagranicznymi, krajowymi, zadłużeniem spółki i wzrostem zobowiązań pozabilansowych, pogarszającymi się warunkami pracy, wzrostem kosztów, rozbudową rad nadzorczych i zarządów".

Związkowcy mówią: "dość już eksperymentów z Polską Miedzią i igraniem naszymi miejscami pracy". Oczekują zmiany metod zarządzania, gdzie czynnikiem decydującym o obsadzaniu stanowisk mają być w końcu kompetencje, a nie barwy partyjne: "nie ma czasu na dalsze eksperymentowanie i ponowne powierzanie kluczowych stanowisk ludziom, którzy nie znają specyfiki przemysłu miedziowego".

Kim jest nowy prezes KGHM? Ano absolwentem Instytutu Polityki Społecznej na Uniwersytecie Warszawskim oraz Europejskiego Instytutu Rozwoju Regionalnego i Lokalnego, który przed powołaniem na stanowisko prezesa ARP nie miał okazji kierować żadną poważną firmą czy instytucją, chyba że za taką uznamy Fundację Republikańską (z którą związani są między innymi były poseł Przemysław Wipler i obecny prezes PGE Henryk Baranowski). Wymieniony Wipler to zaś bliski przyjaciel Dawida Jackiewicza i Adama Hofmana. Chyba nie trzeba więcej niczego tłumaczyć...

 

Poniżające traktowanie

A skoro już padło w tym kontekście nazwisko Henryka Baranowskiego, to przejdźmy do PGE, polskiego championa energetycznego, w którym związkowcy z "Solidarności" poddawani są ciągłym szykanom ze strony pracodawcy.

Związkowcy z "Solidarności" wprost twierdzą, że nigdy w całej historii PGE nie było tak poniżającego traktowania partnera społecznego konstytucyjnie i ustawowo umocowanego do prowadzenia dialogu społecznego. Przejawem tych działań jest szykanowanie działaczy związkowych, grożenie zwolnieniem z artykułu 52 Kodeksu pracy, unikanie dialogu społecznego, brak woli rozwiązywania długoletnich sporów zbiorowych, wprowadzenie regulacji dotyczących wynagradzania w sposób sprzeczny z zasadami praworządności i w sposób rażąco naruszający uprawnienia związków zawodowych.

Polityka personalna prowadzona w koncernie sprowadza się do zastępowania fachowców, nieukrywających przynależności do "Solidarności", osobami nieprzygotowanymi do sprawowania funkcji. Standardem zaś jest promowanie organizacji związkowych i społecznych, które w zamian za stanowiska i podwyżki dla swoich przedstawicieli gotowe są do wystąpień negatywnie oceniających NSZZ "Solidarność".

Oskarżenia ze strony działaczy "Solidarności" najczęściej padają pod adresem prezesa koncernu Henryka Baranowskiego oraz Sławomira Zawady, prezesa PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna, dolnośląskiego działacza PiS. Obaj panowie związani są ze wspomnianymi już Jackiewiczem i Hofmanem.

 

Karuzela pani poseł

Działacze "Solidarności" - o czym była już tu mowa - skarżą się na coraz większe próby wpływania lokalnych polityków PiS na rozdania kadrowe w ich spółkach. Jak kraj szeroki, takie próby są podejmowane. Czasami jednak te działania mają wyjątkowo destrukcyjny charakter. Z bardzo irracjonalnych zachowań w tym względzie słynie posłanka Ewa Malik z Sosnowca, która swego czasu (ponad rok temu) domagała się zmian w zarządzie Tauron Wytwarzanie SA (spółka zależna Tauron Polska Energia SA, skupiająca produkcyjne aktywa energetyczne) - i w pewnym stopniu dopięła swego, gdyż ówczesny prezes Spółki został odwołany. Tylko dzięki interwencji działaczy "Solidarności" udało się zapobiec powołaniu na to stanowisko faworyzowanego przez panią kandydata (dostał na pocieszenie stanowisko wiceprezesa), negatywnie ocenianego przez środowisko branżowe. Pomna tych doświadczeń pani poseł Malik, jak dowiadujemy się nieoficjalnie, próbuje dziś odwołać ze stanowiska popularnego wśród pracowników, ale i niezwykle kompetentnego prezesa Jastrzębskiej Spółki Węglowej Daniela Ozona, forując na jego miejsce Janusza Adamczyka, prezesa JSW Koks, który nie dość, że jest w permanentnym konflikcie z załogą spółki koksowniczej, to daleko mu do kwalifikacji Ozona. Może się za to pochwalić tym, iż w ubiegłym roku odsłonił w koksowni "Przyjaźń" tablicę upamiętniającą obecność prezydenta Lecha Kaczyńskiego w dąbrowskim zakładzie, co umocniło jego notowania w PiS.

Rzeczywistość nas otaczająca, w dużej mierze dzięki polityce rządu PiS, ma dziś bardziej społeczny wymiar, czasami jednak przybiera także twarz pogardy, arogancji, buty i pychy. Pamiętajmy, że "pycha kroczy przed upadkiem" - przed tym każdą władzę pochodzącą z nominacji PiS-u i Zjednoczonej Prawicy ostrzegał prezes Jarosław Kaczyński. Widać, że słowa te nie dotarły do wszystkich osób związanych lub podszywających się pod Prawo i Sprawiedliwość.

 

Krzysztof Leśniowski