Kuźnicki: Teraz czas na waloryzację płac

Wrz 25, 2017

5 września, podczas nadzwyczajnej sesji Rady Miasta Ruda Śląska z udziałem wiceministra energii Grzegorza Tobiszowskiego poinformowano, że do 2030 roku w zespoloną kopalnię "Ruda" zainwestowane zostaną blisko 2 miliardy złotych. Padła zapowiedź sięgnięcia przez Polską Grupę Górniczą Sp. z o.o. (PGG) po złoża likwidowanej KWK "Makoszowy". O przyszłości stanowiącego część KWK "Ruda" ruchu "Bielszowice" rozmawiamy z szefem tamtejszej "Solidarności" Grzegorzem Kuźnickim.

 

* * *

 

Solidarność Górnicza: - Panie przewodniczący, jakie znaczenie dla ruchu "Bielszowice" mogą mieć inwestycje, o których usłyszeliśmy z ust wiceministra energii Grzegorza Tobiszowskiego i wiceprezesa Zarządu PGG Piotra Bojarskiego podczas nadzwyczajnej sesji rudzkiej Rady Miasta, zwłaszcza wejście w złoża po likwidowanej KWK "Makoszowy"?

Grzegorz Kuźnicki, przewodniczący Komisji Zakładowej NSZZ "Solidarność" KWK "Ruda" Ruch "Bielszowice": - Na pewno duże, o ile oczywiście zostaną zrealizowane. Cieszyć może zwłaszcza deklaracja dotycząca złóż makoszowskich. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, kilkanaście milionów ton węgla wysokokalorycznego zostanie wydobyte między innymi od strony ruchu "Bielszowice". Tam można wybrać węgiel koksujący bardzo dobrej jakości. Już dziś około 30-40 procent naszego wydobycia stanowi węgiel koksujący. Po udostępnieniu złóż makoszowskich udział ten będzie jeszcze większy. Na węgiel koksujący zawsze jest zapotrzebowanie, bo przemysł stalowy musi jakoś funkcjonować, więc oprócz znacznie większego zysku ze względu na fakt, iż węgiel koksujący jest droższy od węgla energetycznego, udostępnienie węgla z likwidowanych "Makoszów" byłoby również czynnikiem gwarantującym kopalni "Ruda" stabilizację.

SG: - Czy bez wejścia w złoża makoszowskie dalsze funkcjonowanie "Bielszowic" byłoby zagrożone?

GK: - Nie, raczej nie. Zakładając, że nie stanie się nic zaskakującego, przyszłość "Bielszowic" - bez względu na kwestię złóż makoszowskich - widziałbym raczej w jasnych barwach. Po latach wracamy do planów eksploatacji węgla spod Śmiłowic, z rejonu szybu "Wygoda". One istniały jeszcze za czasów Kompanii Węglowej. Potem dopadł nas kryzys i sprawa przestała być aktualna. Warto przy tym zwrócić uwagę, że rozcięcie złóż mikołowskich będzie korzystne również dla ruchu "Halemba". Warunek jest jeden - plany te trzeba zrealizować, a nie tylko o nich mówić.

SG: - Wróćmy jeszcze na moment do złóż makoszowskich - czy podany przez prezesa Bojarskiego termin rozpoczęcia ich eksploatacji od strony "Bielszowic", miałoby to nastąpić po roku 2020, jest realny?

GK: - Wszystko zależy od tempa procesu likwidacyjnego prowadzonego przez Spółkę Restrukturyzacji Kopalń i tego, jak szybko zostaną wykonane przekopy technologiczne od strony "Bielszowic" w stronę złóż makoszowskich. Jeśli chodzi o przekopy, nie widzę tego na razie w planach inwestycyjnych. Przy okazji jednak warto byłoby sobie zadać pytanie: czy po przekierowaniu wydobycia z ruchu "Pokój" do "Bielszowic", co już ma miejsce, oraz planowanym przekierowaniu części wydobycia z "Halemby" nasze szyby wydobywcze sobie z tym wszystkim poradzą? Trzeba będzie tutaj znaleźć jakieś rozwiązanie, jeszcze zanim zaczniemy odbierać węgiel makoszowski.

SG: - Jak pracownicy "Bielszowic" zareagowali na te - było nie było - dość konkretne, a przy tym optymistyczne zapowiedzi ze strony wiceministra energii i wiceprezesa PGG?

GK: - Podeszli do tego ze zdrowym dystansem, bo znają życie i wiedzą, że od słów pieniędzy im nie przybędzie. Coraz częściej też zadają proste pytanie - skoro jest tak dobrze, skoro mówimy o zyskach osiąganych przez Polską Grupę Górniczą - mimo wchłonięcia Katowickiego Holdingu Węglowego - to dlaczego górnicze pensje wciąż "stoją w miejscu"? Biorąc pod uwagę inflację, wynagrodzenia są de facto coraz niższe - a wręcz upokarzające, jeśli uwzględnimy wysiłek towarzyszący pracy górnika. W innych branżach płace systematycznie rosną, rząd chwali się wskaźnikami statystycznymi, średnia krajowa jest coraz wyższa, tylko pracownicy kopalń PGG nadal zarabiają mało, choć firma wyszła z kryzysu i zaczęła przynosić zyski. Tak dalej być nie może. Najwyższy czas, by usiąść do stołu z Zarządem Grupy i przywrócić "czternastkę", którą pracownicy poświęcili na rzecz ratowania górnictwa. Takie rozmowy powinny się też zakończyć ustaleniem wysokości podwyżek waloryzujących górnicze wynagrodzenia w stosunku do inflacji. Póki co, panowie ministrowie i panowie prezesi chwalą się różnymi wykresami czy tabelami, na których wszystkie wskaźniki rosną, ale przeciętny pracownik wymiernych korzyści z tego wszystkiego nie ma. Chodzi o to, żeby wreszcie miał.

SG: - Dziękujemy za rozmowę.

 

rozmawiał: MJ