* * *
Mamy do czynienia z globalnym oziębieniem, a nie ociepleniem. Tak nam ostatnio opowiadał David Archibald, australijski naukowiec, przedsiębiorca i ekspert od spraw energetycznych (...). To na jego badaniach opierał się głównie Vaclav Klaus, występując przeciwko zielonym ekstremistom środowiskowym i innym futerkowcom, a szczególnie zwolennikom teorii globalnego ocieplenia. Według tej teorii temperatura Ziemi rośnie, a powodem tego jest szczególnie działalność ludzka: zanieczyszczanie środowiska, najczęściej dwutlenkiem węgla. Wyznawcy tej teorii dominują w postmodernistycznych uniwersytetach oraz wśród zielonych aktywistów.
Tych ostatnich nie należy mylić z miłośnikami przyrody. Wprost przeciwnie. Miłośnicy przyrody to właśnie konserwatyści. Uważają, że Pan Bóg dał nam Ziemię w opiekę i nadzór, abyśmy mądrze wyzyskiwali jej bogactwa, a piękną i czystą przekazali następnym pokoleniom. Stąd właśnie koncepcja konserwacji przyrody. A osiągnąć ją można dzięki lokalnym inicjatywom, rodzinnej i religijnej edukacji o środowisku oraz mądrej polityce narodowej i transnarodowej łączącej rozwój gospodarczy z ochroną środowiska. Kluczem tutaj jest, że przyroda ma służyć ludziom, a ludzie mają ją szanować - czyli relacja symbiotyczna.
Zieloni aktywiści sprzeciwiają się takiej filozofii, a w tym i konserwacji przyrody i przekazywaniu jej następnym pokoleniom. Oni tylko wyzyskują troskę porządnych, uczciwych i dobrych ludzi o środowisko naturalne, aby wywołać panikę, co ma ekstremistom pomóc w zdobyciu władzy. Ubierają oni bowiem swoje rewolucyjne, lewackie cele w szaty retoryki troski o środowisko. A chodzi jak zwykle o władzę. Jeśli ekstremistom uda się narzucić swoją wizję zagłady, jaką niesie globalne ocieplenie, a jeśli przekonają nas, że globalne ocieplenie jest rzeczywiście wielkim zagrożeniem, to uda się też im narzucić swoją wizję polityki, która rzekomo takiej zagładzie ma zapobiec.
Chodzi naturalnie o totalną kontrolę nad ludźmi za pomocą państwa i organizacji międzynarodowych. W najbardziej cynicznym wariancie chodzi o granty i subsydia na działalność ekstremalną zieloną i futerkową. W innych przypadkach chodzi o wdrożenie w życie utopijnej wizji antymodernistycznej: zakaz używania samochodów, powrót na rowery, zakaz jedzenia mięsa i innego rodzaju skrajne restrykcje.
Przeciw takim ekstremalnym, antyludzkim pomysłom występuje właśnie David Archibald. (...) W tej chwili Ziemia stygnie i oziębia się, proces ten zaostrzy się w przyszłości. Dwutlenek węgla ma na to bardzo niewielki wpływ. Co więcej, poziom dwutlenku węgla w atmosferze spadł znacznie w czasach nowoczesnych (w porównaniu do innych okresów rozwoju Ziemi).
Ponieważ się robi powoli zimniej, trzeba się na to przygotować pod kątem energii. Ale zmniejszają się zapasy ropy i gazu. Dlatego trzeba szukać alternatywnych źródeł energii. David Archibald uważa, że należy, po pierwsze, ucieczniać węgiel (liquification of coal). A po drugie trzeba się zwrócić ku energii nuklearnej. Jednak Archibald odradza stosowania uranu, a argumentuje, że trzeba zastąpić uran elementem thorium. Jest to o dużo bardziej bezpieczny element. Nie tylko ulega szybszemu rozkładowi (dissipation), ale również nie ulegnie stopnieniu bowiem już jest w formie stopniałej.
Czyli dobre wieści dla Śląska i dla bezpieczeństwa energetycznego Polski. Oby tak naprawdę było. I oby Polacy potrafili to wyzyskać.