Bytom: Prezydent stawia na swoim, istnienie kopalni zagrożone

Paź 26, 2011

Batalia o pozytywne zaopiniowanie planu ruchu KWK "Bobrek-Centrum" na lata 2012-2014 przez bytomski samorząd trwa. Dzisiejsza sesja Rady Miasta nie przyniosła zmian, choć miała burzliwy przebieg. Z prezydentem Piotrem Kojem dyskutowali m.in. wiceprezes Kompanii Węglowej SA Marek Uszko i szef górniczej "Solidarności" Jarosław Grzesik. Obrady obserwowało ponad 100 górników, którzy wspierali obydwu przedstawicieli środowiska górniczego wobec groźby likwidacji największego zakładu pracy w mieście.

Zgodnie z obowiązującym prawem, plan ruchu pozwalający funkcjonować zakładowi górniczemu na terenie danej gminy zatwierdza organ nadzoru górniczego po uprzednim zaopiniowaniu przez miejscowego wójta, burmistrza lub prezydenta.

Dwugodzinną dyskusję na temat powodów negatywnego zaopiniowania przez Prezydenta Miasta Bytomia projektu eksploatacji zawartego w kompanijnym planie ruchu dla KWK "Bobrek-Centrum" na lata 2012-2014 rozpoczął sam prezydent Koj. Uzasadniając negatywną opinię dotyczącą planu ruchu KWK "Bobrek-Centrum", gospodarz miasta często powoływał się na katastrofę w dzielnicy Karb, do której doszło kilka miesięcy temu. Przypomnijmy: na skutek szkód górniczych doszło wówczas do konieczności ewakuacji kilkuset osób z zagrożonych zawaleniem budynków. Obserwujący wystąpienie prezydenta górnicy zwracali jednak uwagę, że budynki będące własnością gminy niszczeją niezależnie od fedrunku, bo przez lata miasto się nimi nie interesuje i ich nie remontuje.

Prezydent odwoływał się też do kwestii proceduralnych, mówił o braku złożonych dokumentów przez Kompanię w odpowiednim (zdaniem samorządowców) terminie czy braku pozytywnej opinii o planie ruchu ze strony komisji do spraw ochrony powierzchni przy Wyższym Urzędzie Górniczym (WUG). Ostatni zarzut - jak zauważył wiceprezes KW Marek Uszko - nie jest uzasadniony, bo WUG-owska komisja ma charakter wyłącznie opiniodawczy.

Przeciwko negatywnej opinii dotyczącej planu ruchu wypowiedział się lider górniczej "Solidarności" Jarosław Grzesik, który zabrał głos jako przedstawiciel wszystkich organizacji związkowych działających w zakładzie.

Grzesik podziękował radnym za umożliwienie zabrania głosu, bo do tej pory strona społeczna była całkowicie odcięta od bieżącej informacji na temat przebiegu procedury opiniowania planu ruchu dla bytomskiej kopalni. - Związki zawodowe w tym wszystkim pominięto, pomimo tego, iż pan prezydent doskonale wiedział, że jest duży niepokój wśród naszych pracowników i wśród ich rodzin. Szef górniczej "S" przypomniał, że prezydent Koj spotkał się z organizacjami związkowymi tuż przed wyborami i zapewniał, że wszystko jest na dobrej drodze. - Przypuszczam zatem, że chodziło tylko i wyłącznie o politykę. Pan prezydent nas zaprosił tylko i wyłącznie po to, by zapewnić w tym mieście spokój, żeby przypadkiem nie przyszło do głowy pracownikom czy związkom zawodowym robić zamieszanie przed wyborami - mówił Jarosław Grzesik.

Związkowiec zaapelował do radnych, by nie dopuścili do upadku ostatniej kopalni węgla kamiennego w Bytomiu wskutek opinii prezydenta miasta. Przypominał o znaczeniu węgla dla Bytomia i całego kraju. - Jak sięgam pamięcią do przełomu lat 60. i 70., kiedy wjeżdżało się do naszego miasta od strony Rudy Śląskiej, tam stał wózek kopalniany z węglem oraz towarzyszący mu napis - "Kierowco, wita Cię Bytom, miasto węgla i stali". Stal skutecznie udało się zlikwidować. Pozostał tylko węgiel, którego jest sporo. To węgiel, o który zabiegają odbiorcy, na którym opiera się polska gospodarka. To zaplecze dla naszego miasta i jego mieszkańców. (...) Negatywna opinia, panie prezydencie, jest pozostawieniem tej kopalni, tej załogi, na łasce urzędników. Bo czy pan sobie wyobraża, że przedstawiciele urzędu górniczego całkowicie nie wezmą pod uwagę pańskiej opinii? - retorycznie pytał Grzesik, dodając: - Podejrzewam, że tak naprawdę miastu chodzi tylko o kasę, by jak najwięcej zyskać, jak najwięcej wyciągnąć [od Kompanii Węglowej - przyp. red. SG].

Jeśli opinia prezydenta Koja na temat planu ruchu się nie zmieni, wkrótce przed Urzędem Miasta może pojawić się cała 3,5-tysięczna załoga KWK "Bobrek-Centrum", by zapytać władze Bytomia, co dalej z największym w mieście zakładem pracy. - Padło tutaj pytanie ze strony radnego Piotra Patonia, czy w innych miastach działo się podobnie, czy inne gminy też tak traktowały pracowników górnictwa? Rzeczywiście było tak, w Rudzie Śląskiej, gdzie była ciągła "wojna" pomiędzy miastem a górnikami. Teraz kopalnie nadal fedrują, a prezydenta już nie ma - zakończył swoje wystąpienie Jarosław Grzesik. Czy taka perspektywa przekona prezydenta Bytomia do pozytywnego stosunku wobec pracodawcy dla kilku tysięcy osób w mieście z ponad 18-procentowym bezrobociem?

Polecamy galerię zdjęć z tego wydarzenia.