Boks: Jonak - reaktywacja

Lut 27, 2018

- Do powrotu na ring od dłuższego czasu namawiali mnie przyjaciele. Sam też tego chciałem, cały czas trenowałem, chodziłem na siłownię, ale nie było sprzyjających warunków, by się przełamać - mówi Damian Jonak, pięściarz, 39-krotny zwycięzca w zawodowym ringu, wieloletni członek NSZZ "Solidarność", z którym rozmawiamy o przyczynach trzyletniej nieobecności na sportowych arenach, decyzji o powrocie do boksowania i planach na najbliższą przyszłość.

 

* * *

 

Solidarność Górnicza: - Gdzie i kiedy odbędzie się gala, w której - po trzech latach - znów zobaczymy Damiana Jonaka?

Damian Jonak: - 21 kwietnia w Hali Sportowej Częstochowa. Imprezie z cyklu Polsat Boxing Night nadano dodatkowy podtytuł - "Noc Zemsty". Zapraszam wszystkich do "miasta świętej wieży". Przy okazji można odwiedzić Jasną Górę i wzmocnić się nieco na duchu. Jeśli ktoś nie będzie mógł dotrzeć na miejsce, zapraszam do Polsatu, gdzie przeprowadzona zostanie transmisja "na żywo".

SG: - Jakich atrakcji możemy się spodziewać? Kogo zobaczymy w ringu?

DJ: - Gwiazdą wieczoru będzie Tomasz Adamek. Ja natomiast chciałbym się kibicom przypomnieć, bo ostatnią walkę stoczyłem 3 lata temu - 16 maja 2015 roku w Inowrocławiu pokonałem na punkty Tunezyjczyka Ayouba Nefziego. Teraz powalczę w wyższej kategorii wagowej niż zwykle. Do tej pory była to waga junior średnia, teraz będzie to waga średnia. Oprócz Tomka i mnie na ringu pojawi się również Mateusz Masternak. Jego przeciwnikiem będzie Youri Kalenga, francuski pięściarz pochodzenia kongijskiego, z którym poprzednio przegrał. Rewanż zawsze wywołuje dodatkowe emocje, tak że ta walka też zapowiada się ciekawie. Zobaczymy również Adama Balskiego, Łukasza Wierzbickiego, Michała Żeromińskiego, Roberta Parzęczewskiego oraz Ewę Brodnicką, która powalczy o pas mistrzyni świata wagi superpiórkowej federacji WBO.

SG: - A z kim Ty skrzyżujesz rękawice?

DJ: - Najprawdopodobniej zmierzę się z Lukasem Ndafolumą, Namibijczykiem, który ma na swoim koncie 11 zwycięstw (3 przez nokaut) i tylko jedną porażkę. Jest to zawodnik wysoki, mierzący 185 centymetrów, o długim zasięgu ramion. Mówię "najprawdopodobniej", bo zawsze mogą wystąpić jakieś problemy - na przykład z uzyskaniem wizy przez mojego przeciwnika - i wtedy będziemy szukać kogoś w zastępstwie. Mam jednak nadzieję, że tak się nie stanie.

SG: - Skąd decyzja o powrocie do sportu? Tak długa przerwa w boksowaniu mogła sugerować, że "po cichu" zakończyłeś karierę...

DJ: - Do powrotu na ring od dłuższego czasu namawiali mnie przyjaciele. Sam też tego chciałem, cały czas trenowałem, chodziłem na siłownię, ale nie było sprzyjających warunków, by się przełamać i podjąć taką decyzję. Duże znaczenie miały dla mnie dwie rozmowy z Mateuszem Borkiem, który odpowiada za organizację częstochowskiej gali. Wiadomo, że to duża i fajna impreza, najbardziej prestiżowy cykl gal bokserskich w Polsce. Lepszej okazji do powrotu mógłbym już nie mieć. Muszę tutaj przypomnieć, że 9 lat temu [24 października 2009 roku - przyp. red. SG] miałem okazję wystąpić podczas pierwszej gali Polsat Boxing Night. Od tamtego czasu profesjonalne podejście organizatorów się nie zmieniło. Kibice zawsze mogą liczyć na widowiskową oprawę, a zawodnicy zyskują okazję do pokazania, na co ich tak naprawdę w danej chwili stać, bo poziom sportowy tych gal z reguły jest dosyć wysoki. Chciałbym znowu poczuć smak wielkiego boksu. Od 8. roku życia trenowałem judo, a od 10. roku życia - boks. Bez tej adrenaliny, jaka towarzyszy przygotowaniom do walki i samemu pojedynkowi, czuję się po prostu źle. Chciałbym z tego miejsca podziękować wszystkim sponsorom, którzy wspierają moją karierę, bo to dzięki nim mogłem w ogóle myśleć o powrocie na ring. Tym razem przygotowania do walki zacząłem dosyć nietypowo, bo w Tajlandii, właśnie dzięki jednemu z moich sponsorów.

SG: - Skoro wiemy, dlaczego wracasz, może powiesz kilka słów o okolicznościach, które sprawiły, że na jakiś czas zrezygnowałeś z występów w ringu.

DJ: - Mogę powiedzieć tyle, że wszystko miało swój początek w momencie, gdy z końcem 2013 roku wygasł mój kontrakt z promotorami, a oni twierdzili, że kontrakt nadal obowiązuje. Nie mieli racji, co w ubiegłym roku potwierdził sąd. Od 1 stycznia 2014 roku byłem całkowicie "wolnym" zawodnikiem. Wyjechałem wtedy do Stanów Zjednoczonych, gdzie - dzięki pomocy przyjaciół - wynegocjowałem kontrakt z Bobem Arumem, jednym z najbardziej znanych promotorów w USA i na świecie. Rozmawiałem też z innymi promotorami, między innymi słynnym Óscarem de la Hoya czy Alem Haymonem. Wszystko się jednak urwało w momencie, gdy promotorzy z Polski zaczęli robić mi "krecią robotę", wygłaszając nieprawdziwe oświadczenia o rzekomo wciąż obowiązującym kontrakcie. Moja wiarygodność na rynku amerykańskim została podważona, przez co niemal gotowych już kontraktów ostatecznie podpisać się nie udało. Potem walczyłem jeszcze dwa razy, u promotora Mariusza Grabowskiego. Teraz wracam na ring, ale nie oznacza to, że o sprawie związanej z oszczerstwami kierowanymi wobec mnie zapominam. Konsekwencje prawne wobec ludzi, którzy składali te fałszywe oświadczenia, prędzej czy później zostaną wyciągnięte. Sprawę zostawiam jednak moim prawnikom, a sam skupiam się na przygotowaniach do walki. To jest w tej chwili najważniejsze.

SG: - Na co liczysz w związku z kwietniową galą? Traktujesz ją jak odskocznię ku dalszym etapom kariery?

DJ: - Moim marzeniem była i jest nadal możliwość wyjścia na ring w Stanach Zjednoczonych. Być może uda się to marzenie zrealizować, ale w tej chwili nie chciałbym zapeszać i deklarować czegokolwiek na wyrost. Na razie myślę o 21 kwietnia. Zawsze cieszył mnie żywiołowy doping ze strony śląskiej publiczności, zwłaszcza wtedy, gdy na widowni powiewały flagi "Solidarności", mojego związku zawodowego. Częstochowa jest miastem położonym w bezpośrednim sąsiedztwie Górnego Śląska, co - mam nadzieję - przełoży się na obecność większej liczby kibiców z Regionu Śląsko-Dąbrowskiego. Moim pełnomocnikiem od spraw sportowych i organizacyjnych w związku z galą jest Krzysiek Leśniowski, przewodniczący "Solidarności" z "Knurowa" i redaktor naczelny Solidarności Górniczej, którego znam od wielu lat i który w swoim czasie sam boksował, więc - jak nikt inny - rozumie specyfikę tej dyscypliny sportu. On też zajmie się dystrybucją biletów wśród członków Związku.

SG: - Dziękujemy za rozmowę.

 

rozmawiał: MJ