Brudziński: Wkrótce możemy znaleźć się pod ścianą

Cze 27, 2019

Zamieszanie w Jastrzębskiej Spółce Węglowej SA (JSW) trwa. O kulisach odwołania Daniela Ozona z funkcji prezesa JSW oraz skutkach działań podejmowanych przez ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego i podporządkowaną mu Radę Nadzorczą Spółki rozmawiamy z wiceprzewodniczącym Zakładowej Organizacji Koordynacyjnej (ZOK) NSZZ "Solidarność" JSW SA Romanem Brudzińskim. Wywiad ukaże się również na łamach czerwcowego wydania miesięcznika Solidarność Górnicza.

 

* * *

 

Solidarność Górnicza: - Ubezwłasnowolniona Rada Nadzorcza, ceniony w branży prezes - odwołany, pracownicy protestują, a notowania akcji JSW lecą "na łeb, na szyję" - scenariusz, z którego mogą się cieszyć tylko najwięksi wrogowie Jastrzębskiej Spółki Węglowej, dzieje się na naszych oczach. Komu - w ocenie strony społecznej - "zawdzięczamy" bałagan, jakiego jeszcze nie tak dawno nikt się nie spodziewał?

Roman Brudziński, wiceprzewodniczący ZOK NSZZ "Solidarność" JSW SA: - Zacznę od stwierdzenia czegoś, z czego wszyscy powinni sobie zdać sprawę - my, jako "Solidarność", nie jesteśmy przywiązani do nazwisk, nie jesteśmy ruchem obrońców konkretnego prezesa czy odwołanych wcześniej członków Zarządu JSW. Źródłem zamieszania, całego tego bałaganu, jest konflikt pomiędzy podległą ministrowi Radą Nadzorczą a kierownictwem Spółki. Gierki ministra Tchórzewskiego sprawiły, że notowania akcji JSW - licząc od momentu wybuchu konfliktu - spadły o ponad 58 procent, czyli wartość firmy zmniejszyła się o ponad połowę! My cały czas zastanawiamy się nad jedną kwestią - czy nie złożyć zawiadomienia do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez Radę Nadzorczą?

SG: - Co mogło doprowadzić do tak drastycznego spadku wartości akcji, bo chyba nie tylko przeprowadzone ostatnio roszady personalne w kierownictwie JSW?

RB: - Mógłbym tutaj mówić o wielu czynnikach, na co pewnie nie starczyłoby miejsca w gazecie, dlatego skupię się na rzeczach najważniejszych, na przykład odwlekaniu ważnych decyzji przez Radę Nadzorczą, czego konsekwencje ponosimy cały czas i jeszcze długo będziemy ponosić. Znamienna była tutaj sprawa zakupu Przedsiębiorstwa Budowy Szybów. Rada Nadzorcza sprawiła, że cały proces trwał około półtora roku, choć można to było zamknąć w kilku miesiącach. Zaczęto rozważać, czy cena nie jest za wysoka, choć tymi kwestiami zajmują się przecież eksperci od wyceny, którzy się potem pod tym podpisują. Ale to jeszcze nic. Spółka zrezygnowała z rozpisywania przetargów na wykonanie niezbędnych dla nas ciężkich robót korytarzowych, kamiennych, no bo przecież - lada chwila - mieliśmy pozyskać PBSz, która się w tym specjalizuje. W wyniku zwłoki ze strony Rady ta "chwila" się przeciągnęła, przez co w kopalniach JSW nie wykonano potrzebnych robót korytarzowych, co powoduje kolejne opóźnienia. Nie było w tym wszystkim żadnej refleksji ani zdrowego rozsądku ze strony ministra czy jego nominatów w Radzie Nadzorczej.

SG: - Wielokrotnie podnoszony był także temat prób przeznaczenia zysków JSW na projekty nie mające z górnictwem czy sektorem wydobywczym nic wspólnego...

RB: - To prawda. Istotnym jest fakt, że szef resortu energii, minister konstytucyjny polskiego rządu, potrafił kłamać przed kamerami i twierdzić, że nie było żadnych umów dotyczących kwestii kupna akcji warszawsko-siedleckiej spółki Polimex-Mostostal przez JSW, a więc wsparcia tej firmy pieniędzmi wypracowanymi przez pracowników JSW. Otóż były takie umowy. Znana jest również sprawa podpisania listu intencyjnego z podmiotem noszącym nazwę ElectroMobility Poland SA. Cel - kooperacja przy całkowicie nierealnym projekcie produkcji polskiego samochodu elektrycznego. Minister czuje się tak pewnie, że przestał dbać o pozory. Przy wyniku JSW za rok 2018 - 1,7 miliarda złotych zysku - Walne Zgromadzenie spokojnie mogłoby przecież zdecydować o przeznaczeniu miliarda złotych na wypłatę dywidendy, z której Skarb Państwa, jako udziałowiec, otrzymałby około 53 proc., 530 milionów zł i mógłby je przeznaczyć na cokolwiek. Formalnie jednak nikomu nic nie moglibyśmy zarzucić.

SG: - Strona związkowa, jak rozumiem, miałaby jakiś inny pomysł na rozdysponowanie zysków JSW?

RB: - Najlepiej byłoby je przeznaczyć na inwestycje w JSW, bo Spółka tych środków zwyczajnie potrzebuje, aby móc się rozwijać. Prezes Ozon miał co najmniej kilka dobrych pomysłów, które - przy odpowiednim finansowaniu - ugruntowałyby pozycję JSW przede wszystkim w Europie, ale i na świecie. Na przykład wejście w segment energetyki "zielonej" w kontekście tego, co nam narzuca Unia Europejska, byłoby bardzo racjonalne. Równolegle, oczywiście, wydobywalibyśmy węgiel koksowy, który potrzebny jest do produkcji stali - przy czym warto zaznaczyć, że ze stali wytwarza się również wiatraki i inne urządzenia pozwalające na korzystanie z energii odnawialnej. Gdybyśmy tak do tego podeszli, JSW miałaby przyszłość nawet w "dekarbonizującej" się Unii Europejskiej. Tak właśnie wygląda myślenie strategiczne, uwzględniające to, co się dzieje na świecie. To dzięki działaniom zainicjowanym przez prezesa Ozona, który przekonał jednego z europarlamentarzystów, udało się wpisać węgiel koksowy do grupy dwudziestu kilku "surowców krytycznych" dla Unii Europejskiej. Wiadomo jednak, że co 4 lata lista tych surowców będzie weryfikowana. Kto wtedy stanie w obronie węgla koksowego? I czy będzie równie skuteczny? Jeśli nie, znów zostaniemy postawieni pod ścianą.

SG: - 24 czerwca na antenie telewizji TVN został wyemitowany program "Uwaga!" na temat rzekomych nieprawidłowości w JSW. Czy NSZZ "Solidarność" posiada jakąś wiedzę dotyczącą poruszonych kwestii, chociażby wywozu 120 tysięcy ton nigdzie niezaksięgowanego węgla?

RB: - W skrócie powiem tak - mieliśmy tam do czynienia z szeregiem manipulacji opartych na jednej i to mocno niepewnej poszlace. Zacznijmy od tego, że rzeczy, o których mówił pan Adam Milewski, były dyrektor audytu wewnętrznego JSW, bohater audycji, miały miejsce między rokiem 2014 a 2017. Osoby, które stały za tym programem, chciały uderzyć w Zarząd JSW pod kierownictwem prezesa Ozona, licząc na niewiedzę telewidzów. Przypomnę zatem, że w latach 2014-2017 Spółką kierował kto inny. Zepsuta waga, o której mowa w programie, faktycznie istniała, ale z niej nie korzystano - właśnie dlatego, że była zepsuta. Tamte lata były dla JSW czasem kryzysu i trzeba było wybierać pomiędzy wydatkami na rzeczy ważne i ważniejsze. Waga nie należała do urządzeń, od których zależały losy ruchu "Zofiówka". Kiedy zostaliśmy połączeni z ruchem "Jastrzębie", urobek zaczął trafiać na "Zofiówkę". Węgiel ten miał gorsze parametry od węgla z "Zofiówki", ale ten z "Zofiówki" też nie był na tyle dobry, by móc go jeszcze mieszać z węglem z "Jastrzębia" i sprzedawać po dobrej cenie. Zarząd wpadł wtedy na pomysł, żeby przewozić ten węgiel na "Pniówek" i mieszać go ze znacznie lepszym węglem z "Pniówka". Jeśli dyrektor Milewski wiedział, że część tego transportu nie dociera na "Pniówek", to czemu - jak każdy obywatel posiadający wiedzę o przestępstwie - nie poinformował o tym organów ścigania? Proste pytanie. Wedle naszej wiedzy mogło się zdarzyć co najwyżej tak, że jakiś pojedynczy transport został wpisany jako "wyjeżdżający" z "Zofiówki", a nie został wpisany jako "dostarczony" na "Pniówek". Czysty błąd ludzki. Wyciąganie z tego wniosku, że kopalnię opuściło nielegalnie 120 tysięcy ton węgla, jest manipulacją, oszustwem. Poza tym pan Milewski, dyrektor audytu wewnętrznego JSW, bohater audycji, został zwolniony dyscyplinarnie z powodu mobbingu, jakiego dopuścił się wobec podległych mu pracowników. Co najmniej kilka pań musiało potem korzystać z konsultacji lekarskich. Nie chciał przy tym skorzystać z przedstawionej mu oferty polubownego załatwienia sprawy i rozwiązania umowy o pracę za porozumieniem stron, wstępując zarazem do pewnej organizacji związkowej, która zaczęła go chronić, choć nie miała do tego prawa, bo osoby ze ścisłego kierownictwa nie mogą być osobami funkcyjnymi w związkach zawodowych - taki zapis znajduje się zresztą w większości statutów związkowych. Mało przekonujące było przedstawienie pana Milewskiego jako górnika-fachowca, bo gdyby nim był, to wiedziałby, że zależnie od tego, jakie pokłady eksploatujemy i z jakimi przerostami oraz uskokami mamy do czynienia, proporcje ilości węgla do kamienia są różne. Nie można wychodzić z założenia, że stosunek węgla do kamienia 70:30 jest wartością stałą. Czasami kamienia jest więcej niż węgla. To jest przecież górniczy elementarz. Przy okazji pomówiono Jacka Mariana Pawłowskiego, dyrektora Zakładu Wsparcia Produkcji, o współpracę z Służbą Bezpieczeństwa PRL, choć dyrektor posiada zaświadczenie z Instytutu Pamięci Narodowej, które stwierdza, że osoba o pseudonimie "Kwiatek" nosiła te same imiona i nazwisko, była jednak zupełnie kim innym. Kończąc, zwrócę uwagę na fakt, że materiał "Uwagi!" ukazał się w dniu manifestacji pracowników JSW przed siedzibą PiS. Należałoby się w tym miejscu zastanowić, czy to aby nie pan minister "podrzucił" temat TVN-owi, aby "przykryć" medialnie górniczą pikietę? Jeśli tak, to zlecenie zostało wykonane wyjątkowo nieudolnie.

SG: - Dziękujemy za rozmowę.

 

rozmawiał: MJ