Kolorz: Import węgla - sabotaż czy dywersja?

Cze 04, 2020

- Dbajmy o polskie miejsca pracy - to w dobie kryzysu gospodarczego wywołanego przez pandemię koronawirusa sformułowanie powtarzane jak mantra przez polityków, przedsiębiorców, związkowców. Sformułowanie ze wszech miar słuszne, czy jednak realizowane w praktyce? - pyta przewodniczący śląsko-dąbrowskiej "Solidarności" Dominik Kolorz w tekście opublikowanym na łamach Tygodnika Śląsko-Dąbrowskiego NSZZ "Solidarność".

Szef regionalnych struktur Związku od razu odpowiada: jak by nie oceniać zawartości przygotowywanych przez rząd kolejnych wersji "tarcz antykryzysowych", uratują one zapewne sporo miejsc pracy, zwłaszcza w małych i średnich przedsiębiorstwach.

- Jest jednak druga strona medalu tej dbałości o miejsca pracy firm działających w Polsce, powodująca skutek wręcz odwrotny i mogąca mieć dramatyczne skutki społeczne, jak i gospodarcze, szczególnie na Śląsku - dodaje.

Chodzi o górnictwo, a konkretnie - o politykę rządu oraz państwowych koncernów energetycznych wobec Polskiej Grupy Górniczej SA (PGG), największej spółki węglowej w Unii Europejskiej.

- Tajemnicą poliszynela jest fakt, że jeden z największych pracodawców w naszym regionie, jakim jest PGG, znajduje się w ekstremalnie trudnej sytuacji ekonomicznej. Na skutek propagandy uprawianej przez decydentów w ciągu ostatnich dwóch lat pracownicy PGG nie do końca zdawali sobie sprawę, że pracują w firmie, w której sytuacja jako żywo przypomina bal na Titanicu. A na górę lodową pcha ten okręt szeroko pojęta energetyka, nad którą nadzór sprawuje bezpośrednio ministerstwo, wcześniej energii teraz aktywów państwowych - uważa Dominik Kolorz.

Jego zdaniem, nadzorujący i zarządzający polską energetyką są hipokrytami, którzy głośno mówią o dbałości o polskie miejsca pracy, a w praktyce doprowadzają do ich likwidacji.

- Można mówić tu wręcz o dywersji gospodarczej, bo jakże inaczej przyjmować decyzje o wykonywaniu kontraktów na węgiel z dostawcami z Kolumbii czy Rosji, węgiel, który notabene nie zawsze był i jest tańszy od zakontraktowanego węgla w PGG. Jest dla każdego oczywistą oczywistością, a w każdym razie powinno być, że górnictwo w Rosji czy w Kolumbii nie zatrudnia polskich pracowników, nie tworzy łańcucha dostaw, nie kreuje miejsc pracy w Polsce i na Śląsku, ani też nie płaci podatków do polskiego budżetu - twierdzi związkowiec.

Nie przekonuje go argumentacja zarządzających sektorem, którzy przekonują, że polski węgiel nie może być odbierany przez spółki energetyczne ze względu na spadek produkcji energii. Wskazuje przy tym na kolejną niekonsekwencję.

- Decyzjami administracyjnymi do naszego kraju importujemy niespotykane ilości energii z Niemiec czy ze Szwecji, energii notabene w dużej części dotowanej przez te kraje. Fakt, że trochę tańszej od naszej rodzimej, ale owa nieco niższa cena wynika z tego, że na tę importowaną nie są nałożone dodatkowe obciążenia finansowe, wynikająca z unijnej polityki klimatycznej - wskazuje.

W podsumowaniu swojego wywodu ocenia, że "przytoczone praktyki nijak się (...) mają do dbałości o miejsca pracy polskich pracowników". Poza tym mogą doprowadzić "do totalnej zapaści sektor górniczy i tysiące miejsc wokół niego, jak również do długofalowego, znacznego uszczuplenia dochodów publicznych".

Zachęcamy do lektury całego felietonu (kliknij tutaj).