Hutek: Trwa walka z czasem

Sty 28, 2021

O zaletach związkowego projektu umowy społecznej, która ma umożliwić transformację górnictwa węgla kamiennego w Polsce na określonych zasadach, przyczynach odrzucenia przez związki zawodowe projektu rządowego i bieżącej sytuacji Polskiej Grupy Górniczej SA (PGG) rozmawiamy z przewodniczącym Krajowej Sekcji Górnictwa Węgla Kamiennego NSZZ "Solidarność" Bogusławem Hutkiem.

 

* * *

 

Solidarność Górnicza: - Panie przewodniczący, strona związkowa przedstawiła rządowi własny projekt umowy społecznej, która ma uregulować przebieg procesu wielkiej transformacji polskiego górnictwa i energetyki. Wcześniej jednak odrzucono wersję umowy zaproponowaną przez rząd. Dlaczego tak się stało? Skąd taki "zwrot akcji", skoro wcześniej - jak sam Pan wielokrotnie podkreślał - rozmowy przebiegały w dobrej atmosferze, miały charakter merytoryczny i nie było jakichś większych napięć pomiędzy negocjującymi?

Bogusław Hutek, przewodniczący górniczej "Solidarności": - W porozumieniu z 25 września, które kończyło podziemny protest pracowników Polskiej Grupy Górniczej, zawarliśmy szereg konkretnych uzgodnień. One dotyczyły wielu spraw - między innymi inwestycji i nie tylko. Od początku zakładaliśmy, że strona rządowa przedstawi projekt umowy społecznej uwzględniający i doszczegóławiający tamte ustalenia. Taki miał być sens umowy społecznej. Myśleliśmy, że dostaniemy dokument, dzięki któremu zyskamy pewność, iż wspomniane inwestycje zostaną zrealizowane, że dowiemy się, kiedy zostaną zrealizowane i tak dalej. Umowa społeczna miała zawierać konkretne, rozbudowane zapisy dotyczące tego, co w ogólnym zarysie wpisaliśmy do wrześniowego porozumienia. Niestety, okazało się, że tak nie jest. Dokument przedstawiony przez rząd był prawie tak samo ogólny, jak porozumienie. Dlatego podjęliśmy decyzję, by przedstawić własny projekt. Gdybyśmy nie podjęli tematu, rozmowy ślimaczyłyby się w nieskończoność. Nie chcieliśmy do tego dopuścić. Zdaję sobie sprawę, że nasza propozycja jednym się podoba, a drugim się nie podoba. Najlepiej nic nie robić, siedzieć z boku i krytykować. My jednak wyszliśmy z założenia, że najgorszy byłby brak decyzji. Kolejne tygodnie upłynęłyby nam na bezproduktywnych dyskusjach o niczym. Przypominam, że umowa miała być przyjęta do 15 grudnia ubiegłego roku. Póki co, jest koniec stycznia...

SG: - Czym konkretnie projekt związkowy różni się od rządowego? Jakie są jego zalety?

BH: - Podstawową zaletą projektu związkowego jest precyzja. Idźmy po kolei. Po pierwsze - obok nazw kopalń umieściliśmy konkretne daty, w których powinny one zakończyć wydobycie. Są to te same daty, które zostały zapisane we wrześniowym porozumieniu. Od razu wyjaśniam, że w projekcie rządowym obok nazw kopalń były puste miejsca, co zawsze dawało pole do rozmaitych kombinacji, na przykład przyspieszenia decyzji o zamknięciu konkretnych zakładów. My od samego początku stoimy na stanowisku, że daty nie powinny być już zmieniane. Po drugie - umieściliśmy zapis, który mówi o konieczności ustawowego powołania Śląskiego Funduszu Rozwoju. Fundusz wspierający śląskie przedsiębiorstwa byłby wzorowany na Polskim Funduszu Rozwoju. Podkreśliliśmy, że w ustawie powinny zostać wskazane źródła finansowania Funduszu, tak żeby nie był to kolejny martwy twór. Po trzecie - wpisaliśmy, że 70 procent z przeznaczonych dla Polski środków przewidzianych w funduszach transformacyjnych powinno przyjść na Śląsk. Wspomnieliśmy szczegółowo o inwestycjach umożliwiających realizację projektów z obszaru czystych technologii węglowych czy z obszaru technologii IGCC. Rząd ma się zdeklarować, że je zrealizuje i do kiedy. Wpisaliśmy jednak konkretną datę graniczną - rok 2025. O ile wszystkie te innowacje udałoby się zrealizować, przebieg transformacji śląskiej gospodarki byłby łagodniejszy. Po czwarte - wracamy do kwestii dokończenia budowy elektrowni "Ostrołęka C" w zgodzie z pierwotnym projektem, gdzie miała ona być zasilana węglem. Nie zapominamy o tym i postulujemy, aby tak się stało. Dzięki temu polskie kopalnie będą miały zapewniony zbyt węgla do momentu, kiedy - zgodnie z harmonogramem - zostaną wygaszone. Po piąte - w naszym projekcie zawarliśmy zapisy dotyczące osłon socjalnych dla załóg. Chodzi nie tylko o znane już sprzed lat "urlopy górnicze" dla osób, które "ocierają się" o wiek emerytalny, ale i o nowatorski pomysł 5-letnich dopłat do wynagrodzeń dla górników, którzy po odejściu z kopalni przyjmą się do pracy u innego pracodawcy i będą tam zarabiać mniej niż dotąd. Po szóste - wskazaliśmy na problem firm okołogórniczych, które zatrudniają tysiące osób, a wraz z likwidacją kopalń stracą rynek zbytu. W tej sprawie odbędą się zapewne osobne rozmowy z udziałem przedstawicieli firm. Oni też chcieliby wiedzieć, na czym będą stać. O wielu z wymienionych przeze mnie obszarach projekt rządowy nawet nie wspominał. Tymczasem środowisko górnicze chciałoby wiedzieć rzeczy najprostsze - w jaki sposób będzie przebiegać likwidacja sektora, czy wszyscy zatrudnieni dopracują do emerytury, czy na Górnym Śląsku powstaną w zamian nowe miejsca pracy, czy pracowników likwidowanych kopalń obejmą osłony socjalne. Przedstawiciele rządu zgodzili się, aby dalsze rozmowy przebiegały w oparciu o związkowy projekt umowy. Podczas ostatniego spotkania wyjaśniliśmy im kwestie, co do których były jeszcze pewne wątpliwości. Wiele wskazuje na to, że w pierwszym tygodniu lutego będziemy mieli rozpisany plan spotkań. Chcemy tę sprawę "dopiąć" jak najszybciej, bo i tak jesteśmy już dobrze spóźnieni.

SG: - Odejdźmy teraz może od tematu umowy społecznej i skupmy się na sprawach bieżących. W ostatnim czasie pewien niepokój mogły wywołać doniesienia o sytuacji finansowej PGG. Możemy wpisać konkretne daty wygaszenia poszczególnych kopalń do dokumentów, ale za moment okaże się, że największa polska spółka węglowa do tego czasu po prostu nie dotrwa...

BH: - Z moich informacji wynika, że PGG ma zapewnione finansowanie do końca marca. Poważnym problemem, o którym mówimy od dawna, jest brak odbioru zakontraktowanego węgla przez energetykę. Wygląda na to, że Zarząd prowadzi rozmowy z koncernami energetycznymi w temacie samych kontraktów, płatności i odbioru surowca. Niestety, PGE Polska Grupa Energetyczna nie zmieniła swojej dotychczasowej polityki - nadal węgla odbierać nie chce. Co gorsza, nadal importuje węgiel kolumbijski. Równie istotną sprawą dla Polskiej Grupy Górniczej jest pożyczka z Polskiego Funduszu Rozwoju. Ona się nam należy, bo również odczuliśmy boleśnie skutki spowolnienia gospodarczego wynikającego z pandemii koronawirusa. Teraz trwa walka z czasem. Jeśli do połowy lutego nie dostaniemy informacji, że PGG się dogadało z PGE i że jest szansa na pożyczkę z PFR, trzeba będzie zareagować w inny, zapewne ostrzejszy sposób. Wszystko po to, by PGG przetrwała do momentu uruchomienia procesu transformacyjnego, bo to pozwoli na subsydiowanie kopalń. Alternatywą jest upadłość PGG i pozostawienie kilkuset tysięcy ludzi - pracowników PGG oraz firm kooperujących - na przysłowiowym lodzie.

SG: - Dziękujemy za rozmowę.

 

rozmawiał: MJ