Hutek: "Fit for 55" to krok w przepaść

Lip 31, 2021

O postawie zarządzających spółkami energetycznymi w obliczu rosnących cen węgla na światowych rynkach i o polityce rządu wobec coraz bardziej radykalnych pomysłów Komisji Europejskiej, która właśnie przedstawiła pakiet dyrektyw przewidujących obniżenie emisji "gazów cieplarnianych" do roku 2030 o 55 procent (względem poziomu z roku 1990), rozmawiamy z przewodniczącym Zakładowej Organizacji Koordynacyjnej (ZOK) NSZZ "Solidarność" Polskiej Grupy Górniczej SA (PGG) Bogusławem Hutkiem.

 

* * *

 

Solidarność Górnicza: - Panie przewodniczący, ceny węgla według indeksów ARA i Richards Bay osiągają wartości niespotykane od końca 2010 roku. Z punktu widzenia przedsiębiorcy nie ma lepszej sytuacji od tej, w której na jego produkt pojawia się olbrzymie zapotrzebowanie. Czy Polska Grupa Górnicza będzie umiała to wykorzystać?

Bogusław Hutek, przewodniczący ZOK NSZZ "Solidarność" PGG SA: - Powinna, tyle tylko, że zależy to nie tylko od niej samej. Główną przeszkodą, która może stanąć na drodze do osiągnięcia pokaźnych zysków, jest nieodpowiedzialna postawa zarządów państwowych spółek energetycznych. Przypomnę, że kiedy ceny węgla według indeksu ARA oscylowały wokół 50 dolarów za tonę, zarządzający energetyką o mały włos nie doprowadzili do upadku Polskiej Grupy Górniczej. Ci panowie próbowali wymusić na PGG obniżenie cen poprzez brak odbioru węgla zakontraktowanego. Wtedy mieliśmy im sprzedawać węgiel po cenach ARA. Dzisiaj ceny węgla według tego samego indeksu wynoszą 130 dolarów za tonę, więc powinni bez "mrugnięcia okiem" brać węgiel po 130 dolarów, skoro za decydujący czynnik uznawali ceny na światowych rynkach. Tak się jednak nie dzieje. Dla zarządzających państwową energetyką indeks ARA nagle przestał się liczyć.

SG: - Co w takim razie powinien zrobić Zarząd PGG?

BH: - Dla mnie sprawa jest jasna. Natychmiast musi zostać wystosowane pismo do zarządów spółek energetycznych, w którym zostanie powiedziane wprost, że w związku ze wzrostem cen węgla na rynku również Polska Grupa Górnicza będzie żądała wyższych kwot za produkowany surowiec. PGG musi dostosować swoje ceny do cen rynkowych i skutecznie maksymalizować zyski, żeby potem - w dobie pogorszenia się koniunktury - móc normalnie funkcjonować. Do tej pory mieliśmy sytuację ocierającą się o jakąś patologię, bo bez względu na to, czy była koniunktura, czy była dekoniunktura, zarabiała energetyka. Kiedy ceny węgla na świecie były wysokie, zarządzający energetyką upierali się przy realizacji zawartych wcześniej kontraktów, a kiedy ceny węgla na świecie spadały, ci sami ludzie zaczynali szantażować spółki węglowe, by te obniżyły swoje ceny, bo w przeciwnym razie spółki energetyczne nie odbiorą i nie zapłacą za zakontraktowany węgiel. Najwyższy czas z tym skończyć. PGG jest w trudnej sytuacji i nie może sobie pozwolić na rozdawanie pieniędzy innym branżom. Konieczne byłoby jednak zaangażowanie polityków, bo to państwowe spółki energetyczne i ludzie, którzy nimi zarządzają z nadania rządu, dopuszczają się praktyk, o których przed chwilą mówiłem.

SG: - Ale może się okazać, że o wiele większym zagrożeniem nie tylko dla ewentualnych zysków, ale i funkcjonowania PGG, jest głośne porozumienie Stanów Zjednoczonych z Niemcami, dzięki któremu budowa gazociągu Nord Stream 2 została wznowiona. Dziś Niemcy są już blisko tego, by stać się głównym pośrednikiem w sprzedaży rosyjskiego gazu. Co to może oznaczać dla Polski oraz polskiego górnictwa?

BH: - Przede wszystkim zacząłbym od tego, że podpisanie umowy umożliwiającej dokończenie realizacji gazociągu Nord Stream 2 przez Stany Zjednoczone i Niemcy jest złamaniem obowiązujących traktatów unijnych, zaś brak skutecznej odpowiedzi ze strony Komisji Europejskiej należy uznać za kolejny element ostentacyjnego działania Brukseli przeciwko wybranemu w demokratycznych wyborach polskiemu rządowi. Mówiąc nieco prościej - jeden z krajów członkowskich Unii, Niemcy, porozumiał się z krajem spoza Unii, Stanami Zjednoczonymi, aby te umożliwiły powstanie gazociągu mogącego zagrozić suwerenności innego kraju członkowskiego Unii, Polski. Co gorsza, inwestycja ta realizowana jest przez kapitał niemiecki we współpracy z Rosją, wzmacnia zatem to nieobliczalne państwo, które coraz częściej dopuszcza się czynnej agresji wobec swoich sąsiadów.

Skoro wokół Polski dzieją się rzeczy zagrażające jej suwerenności, należy działać, a nie kontynuować dotychczasową politykę wdrażania "polityki klimatycznej" Unii Europejskiej. Właśnie teraz staje się to bardziej uzasadnione niż kiedykolwiek. Jestem zdania, że w przypadku zapowiedzianego przez Komisję Europejską zamrożenia części środków przyznanych Polsce w ramach budżetu Unii i nowych funduszy tworzonych w celu złagodzenia skutków pandemii SARS-CoV-2 odpowiedzią rządu musi być ogłoszenie czegoś w rodzaju stanu zagrożenia bezpieczeństwa energetycznego państwa, a w konsekwencji - zawieszenie realizacji "polityki klimatycznej". W ramach podjętych działań Polska powinna wstrzymać wpłatę składki członkowskiej, zamrozić realizację celów redukcyjnych, zawiesić swój udział w systemie handlu emisjami ETS i wstrzymać realizację celu zwiększenia udziału odnawialnych źródeł energii w krajowym "miksie energetycznym". Temu wszystkiemu muszą towarzyszyć decyzje o inwestycjach w sektor węglowy, głównie po to, byśmy mogli odzyskać potencjał wydobywczy kopalń, który został zamrożony sztucznie przez zwolenników wykluczenia polskiego węgla z gospodarki. Równie pilne byłoby uruchomienie projektów wykorzystujących technologię zgazowania węgla dla potrzeb energetyki i chemii.

SG: - Obecny rząd bardzo niechętnie spiera się z Brukselą o kwestie związane z "polityką klimatyczną". Realnej groźby weta wobec kolejnych pomysłów zaostrzania limitów emisji "gazów cieplarnianych" nie było chyba nigdy. Czym może skutkować kontynuacja uległej postawy, jaką w tej materii demonstruje premier Mateusz Morawiecki?

BH: - Jeśli nadal będziemy "klęczeć" przed Brukselą, jeśli jako kraj nadal będziemy bezrefleksyjnie wdrażać kolejne, teraz już skrajnie radykalne pomysły Unii, wkrótce całkowicie zostaniemy pozbawieni możliwości korzystania z własnych surowców energetycznych. Nastąpi wielokrotnie już przywoływana zapaść społeczno-gospodarcza wielu regionów oraz coś, czego skalę nawet dziś trudno jest nam sobie wyobrazić - olbrzymi wzrost cen prądu również na poziomie zwykłych gospodarstw domowych. Zwracam uwagę, że nawet przejście na gaz, też zresztą uznawany przez Unię za "paliwo przejściowe", wiązać się będzie z licznymi ryzykami - ryzykiem cenowym, ryzykiem dostaw czy ryzykiem transportowym.

Póki co, rząd prowadzi politykę samobójczą. Z boku wygląda to tak, że nie dostrzega, iż sytuacja geopolityczna Polski właśnie uległa gwałtownemu pogorszeniu. Porozumienie Stanów Zjednoczonych z Niemcami, będące zarazem korzystne dla Rosji, oraz przedstawienie przez Brukselę zaostrzającego "politykę klimatyczną" pakietu "Fit for 55" postawiły nasz kraj w dramatycznej sytuacji. Tymczasem nadal aktualny jest pomysł budowy elektrowni atomowej przez Amerykanów, czyli przekazanie Amerykanom wielu miliardów złotych, choć ci działają wbrew naszemu interesowi i podejmują decyzje godzące w naszą suwerenność. Nadal aktualne są plany budowy farm wiatrowych na morzu, na czym zarobią dysponujące odpowiednimi technologiami firmy z Europy Zachodniej. Za to nikt z rządzących nawet się nie zająknie, by przekazać takie same pieniądze na rozwój innowacyjnych rozwiązań związanych z przetwarzaniem węgla, z wykorzystaniem go na przykład do produkcji wodoru. Nikt nie pomyśli, że z korzyścią dla Polski byłoby przeprowadzenie inwestycji w nisko- i "zeroemisyjne" źródła wytwarzania energii realizowane z węgla kamiennego. Jednocześnie gigantyczne środki transferuje się do podmiotów pochodzących z państw, które robią wszystko, aby Polska przestała korzystać z własnej bazy surowcowej. Sam pakiet "Fit for 55" to krok w przepaść. Jedno jest pewne - mamy ostatni moment, by zablokować przekazanie naszej suwerenności energetycznej w obce ręce. Potem nie będzie już czego zbierać.

SG: - Dziękujemy za rozmowę.

 

rozmawiał: MJ