Hutek: W tej chwili własny węgiel to nasz gigantyczny atut

Mar 09, 2022

- Kraje planujące spalanie węgla jako alternatywy dla rosyjskiego gazu mogą to robić zgodnie z celami klimatycznymi Unii Europejskiej - powiedział odpowiedzialny za unijny Zielony Ład i pakiet "Fit for 55" wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej (KE) Frans Timmermans w audycji wyemitowanej przez BBC Radio 4 Today. - Wszystko się zmieniło. Tydzień temu historia zatoczyła koło i musimy się z tą historyczną zmianą pogodzić - dodał. Po tym zaskakującym oświadczeniu niektórzy zaczęli mówić o radykalnym zwrocie w polityce Brukseli oraz olbrzymiej szansie dla Polski. Czy tak jest w istocie? Pytamy szefa górniczej "Solidarności" Bogusława Hutka.

 

* * *

 

Solidarność Górnicza: - Jak należy traktować ostatnią wypowiedź wiceszefa KE Fransa Timmermansa? Jako zapowiedź korekty polityki unijnej wobec eksploatacji i wykorzystywania paliw kopalnych? A może to tylko kolejna "zasłona dymna", retoryka przyjęta na czas wojny, by zbytnio nie odstawać od większości przywódców europejskich?

Bogusław Hutek, przewodniczący Krajowej Sekcji Górnictwa Węgla Kamiennego NSZZ "Solidarność": - Podchodziłbym do tego bardzo ostrożnie, zwłaszcza na naszym, polskim "podwórku", bo po wypowiedzi Fransa Timmermansa już pojawiły się pomysły, żeby zawartej rok temu i umożliwiającej uporządkowaną transformację górnictwa umowy społecznej jednak nie notyfikować, tylko zawalczyć o coś więcej. Moje zdanie jest takie - proces notyfikacyjny umowy w Komisji Europejskiej bezwzględnie należy popierać, bo to nasza jedyna gwarancja na piśmie, że górnictwo w Polsce będzie funkcjonowało przynajmniej do roku 2049. Wszystko pozostałe, włącznie z deklaracją pana Timmermansa, to słowa. Jutro pan komisarz może stwierdzić, że tych słów nie pamięta albo co innego miał na myśli. Oprócz słów Fransa Timmermansa nie mamy żadnych innych sygnałów, by ktoś w Brukseli chciał do węgla wrócić. Na "krajowym rynku wypowiedzi" mamy za to coś równie zaskakującego - słowa prezesa PGE Polskiej Grupy Energetycznej SA Wojciecha Dąbrowskiego, który jeszcze kilkanaście miesięcy temu blokował odbiór zakontraktowanego węgla z kopalń Polskiej Grupy Górniczej SA przez państwowe elektrownie, a dzisiaj twierdzi, że "węgiel nie może stanowić tabu, gdy Europa próbuje uniezależnić się od rosyjskiego gazu". Wszyscy nagle wyszli z antywęglowej "mgły pocovidowej" i zaczęli mówić rozsądnie, tylko czy na długo? Skoro prezes Dąbrowski stał się taki "prowęglowy", to mógłby się wreszcie rozliczyć z Polską Grupą Górniczą, wypłacając jej należne odszkodowania za nieodebrany węgiel. Przy okazji powinien uczciwie przyznać, że jest współodpowiedzialny za niedobór około 6-7 milionów ton węgla na rynku, jak i za to, że PGG obniżyła wydobycie z 30 do 23 mln t rocznie, bo rok czy półtora roku temu elektrownie PGE węgla z PGG nie odbierały, przez co kopalnie musiały zmniejszyć wolumen wydobycia i dzisiaj pracują na "zwolnionych obrotach".

SG: - Wracając do tematu - czyli powinniśmy polegać na tym, co już ustalone i zapisane, nie odnosząc się przy tym do rozmaitych wypowiedzi, nawet jeśli są one dla węgla pozornie korzystne? Dobrze rozumiem ten wcześniejszy fragment wypowiedzi?

BH: - Dokładnie tak. Należy obserwować, co się dzieje, ale polegać na tym, co naprawdę mamy, a nie na tym, co ktoś powiedział. Bo z jednej strony mamy dziś głosy, że węgiel miałby być "paliwem przejściowym", tylko w jakim sensie? Tego już nikt dokładnie nie wyjaśnia. Z kolei tak zwani ekolodzy podnieśli raban, iż obecna sytuacja powinna nas skłonić do jeszcze szybszego odchodzenia od węgla. Na poziomie wypowiadanych słów mamy zatem całkowity rozstrzał, dwie skrajności. Jednocześnie nie zapadają żadne decyzje. A mnie interesują decyzje, bo to one zmieniają rzeczywistość. Póki co, trwa wojna w Ukrainie, która - miejmy nadzieję - jak najszybciej się skończy. Zobaczymy, co wszystkie te osoby będą mówiły na temat węgla po wojnie. Mamy umowę społeczną na piśmie - wynegocjowaną w trudnych okolicznościach, podpisaną przez przedstawicieli rządu i związków zawodowych - i jej się trzymajmy, bo to jest konkret.

SG: - Co musiałoby się stać, byśmy mogli uznać, że Unia rzeczywiście doszła do wniosku, iż uzależnienie kontynentu od dostaw gazu z tak niepewnego kierunku, jak Rosja, było działaniem samobójczym i dała "zielone światło" na stały udział węgla w "miksach energetycznych" państw członkowskich?

BH: - Dla mnie takim "papierkiem lakmusowym" z pewnością byłaby decyzja Brukseli o odejściu od systemu handlu emisjami EU ETS, a przynajmniej o jego zawieszeniu. Również takim krokiem byłoby zdjęcie "kagańca" z banków, aby te mogły długoterminowo inwestować w rozwój kopalń czy innowacyjnych technologii węglowych. Wkurza mnie to, że dziś pan premier mówi o węglu australijskim, który ma wypełnić lukę po węglu rosyjskim, a nikt nie zwraca się do polskich spółek węglowych z zapytaniem, w jakiej perspektywie mogłyby zwiększyć wydobycie surowca, tak by w przyszłości w ogóle nie być zależnym od dostawców z zewnątrz. Mamy przecież odpowiednie potencjały. Jest złoże "Za Rowem Bełckim", są koncepcje "głębokiego »Ziemowita«", "głębokiego »Piasta«", są pokłady do uzyskania w KWK "Ruda" czy KWK "ROW". Uruchomienie eksploatacji tych złóż zajęłoby pewnie 7 czy 8 lat, ale zagwarantowałoby nam dostęp do własnego surowca energetycznego na długie dziesięciolecia. Tylko to powinno być rozpatrywane kompleksowo. Musimy wiedzieć, co dalej z elektrowniami węglowymi, na jakich zasadach będzie tworzona Narodowa Agencja Bezpieczeństwa Energetycznego, jak ma wyglądać rozwój poszczególnych elektrowni, w jakim kierunku to ma iść. I o tym powinien myśleć rząd - powinien wspierać rozwój własnych przedsiębiorstw z danej branży, zwłaszcza branży gwarantującej bezpieczeństwo energetyczne państwu, a nie chwalić się nowymi kierunkami importu.

SG: - W obecnej sytuacji górnicza "Solidarność" może odczuwać satysfakcję, bo to związkowcy z "Solidarności" od dawna przestrzegali przed konsekwencjami uzależnienia się od zewnętrznych dostawców surowców energetycznych.

BH: - Trudno odczuwać jakąkolwiek satysfakcję w sytuacji, gdy za naszą wschodnią granicą rosyjska armia dokonuje ludobójstwa na narodzie ukraińskim. Ale faktem jest, że to "Solidarność" od lat głośno mówiła, by nie rezygnować z własnych surowców energetycznych, bo w sytuacji krytycznej mogą nam się one przydać, zaś w sytuacji skrajnie krytycznej - wręcz uratować gospodarkę. Ja rozumiem, że jest opcja importu gazu skroplonego czy rurociąg Baltic Pipe, dzięki któremu energetycznie uniezależnimy się od agresywnego sąsiada, ale to wciąż są surowce importowane. Dzisiaj cały świat ma problem z Rosją i się od niej odcina, ale nikt przecież nie może wykluczyć wariantu, w którym niepokoje społeczne czy działania wojenne dotkną inne państwa, z których lub przez które mamy teraz importować gaz. I co? Wtedy sytuacja się powtórzy? W panice będziemy "uciekać" z importem do innych rejonów świata? Energetyka atomowa wydaje się "czysta", jednak też wymaga importu surowców. Poza tym rodzi inne zagrożenia. Popatrzmy, co się dzieje w Ukrainie. Taka elektrownia jest swoistą "bombą atomową bez zapalnika", do tego wystawioną na atak ze strony wroga, który w łatwy sposób może w nią uderzyć i doprowadzić do skażenia oraz katastrofy ekologicznej na nieznaną w Polsce skalę. Trzeba o tym pomyśleć wcześniej. Stawianie na odnawialne źródła energii sprawy nie rozwiązuje, bo też nas uzależni, tyle że technologicznie - od producentów urządzeń, które produkują energię z wiatru czy światła słonecznego, a tak się składa, że producenci ci również pochodzą spoza Polski. Dzisiaj jest najwłaściwszy moment, by przemyśleć politykę energetyczną w wymiarze krajowym i europejskim. Uważam, że każdy kraj powinien realizować własną politykę energetyczną, opierając ją w możliwie dużym stopniu na własnych surowcach. I każdy kraj powinien mieć prawo do inwestycji w takie źródła energii, jakie uzna za słuszne. "Polityka klimatyczna" Unii Europejskiej nie powinna pełnić roli nadrzędnej. Dzisiaj rozwój nowoczesnych rozwiązań technologicznych opartych na węglu jest zablokowany. Oczywiście w Europie, bo takie kraje, jak Japonia czy Australia, nie widzą w wykorzystywaniu węgla niczego złego. Pora, by się zreflektować i postawić na duże inwestycje w obszarze węgla, bo mamy go u siebie, a to - we współczesnym, nieobliczalnym świecie - jest gigantycznym atutem. Tylko trzeba umieć go wykorzystać. Po przyjęciu przez parlament ustawy ustanawiającej system publicznego wsparcia dla górnictwa węgla kamiennego sytuacja spółek węglowych się ustabilizowała. Jeśli wcześniej, również wskutek pewnych zaniedbań, istniało ryzyko utraty płynności finansowej przez niektóre z nich, dzisiaj to zagrożenie, również dzięki zaangażowaniu wicepremiera Jacka Sasina, zostało zażegnane. Jest więc najlepszy moment, by zrobić kolejny krok do przodu i rozpocząć inwestycje w rozwój polskiego węgla.

SG: - Dziękujemy za rozmowę.

 

rozmawiał: MJ