"Pniówek" w żałobie (aktualizacja)

Kwi 20, 2022

20 kwietnia, kwadrans po północy, w pawłowickiej kopalni "Pniówek" doszło do wybuchu metanu. Zdarzenie miało miejsce na poziomie 1000 (ściana N-6). W rejonie zagrożenia przebywało 42 górników. Natychmiast podjęto akcję ratowniczą, jednak w jej trakcie nastąpił wybuch wtórny. Wtedy sztab akcji utracił kontakt z częścią ratowników. Już teraz wiadomo, że śmierć poniosło 5 osób. - Czterech górników zginęło na dole i jeden zmarł w szpitalu. Tak wygląda stan obecny - powiedział Tomasz Cudny, prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej SA (JSW), właściciela KWK "Pniówek". Około 20 poszkodowanych trafiło do szpitali w Rybniku, Żorach, Jastrzębiu-Zdroju i Wodzisławiu Śląskim oraz do siemianowickiego Centrum Leczenia Oparzeń (najciężej ranni).

Akcję w "Pniówku" prowadzi 13 zastępów ratowniczych. Rano działania poszukiwawcze czasowo wstrzymano.

- Z uwagi na wzrost zagrożenia ponownego wybuchu metanu i z uwagi na fakt, że doszło do uszkodzenia pewnych zabezpieczeń, które zabezpieczają ratowników, obecnie w strefie zagrożenia nie prowadzimy żadnych działań. Te działania będą oczywiście wznowione - stwierdził Waldemar Stachura, dyrektor Biura Produkcji w JSW.

Jak poinformowała JSW, rodziny poszkodowanych górników zostały objęte opieką psychologów.

Do KWK "Pniówek" przyjechał premier Mateusz Morawiecki.

- Słowa grzęzną w gardle, bo wiemy już, że pięć osób nie żyje, siedem jest jeszcze uwięzionych w chodnikach kopalni. (...) Ratownicy pięknie mówią, że idą zawsze po żywego człowieka i zawsze się trzeba starać dotrzeć jak najszybciej do tych ludzi, ale sytuacja jest naprawdę bardzo, bardzo ciężka - zaznaczył.

Przypomniał też, że górnicza praca, to nie tylko trud, ale również ryzyko i bycie narażonym na bezpieczeństwo.

- Myślmy o tym, bo górnicy pracują dla nas, dla Polaków, od wielu dekad - podsumował szef rządu.

Więcej szczegółów na temat możliwego przebiegu zdarzeń przekazał dziennikarzom prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej Tomasz Cudny.

- Ratownicy po pierwszym wybuchu metanu szli do poszkodowanych z dwóch stron. Mieliśmy pełne dane z czujników, które działały. To były dane co do prędkości powietrza, zawartości metanu w nim. Kierownik akcji podjął decyzję wysłania jednego zastępu na chodnik podścianowy w celu naprawienia przegrody wentylacyjnej uszkodzonej wskutek wybuchu. Ratownicy usłyszeli głos jednego z pracowników, który był z drugiej strony i po analizie warunków atmosfery kopalnianej drugi zastęp poszedł w kierunku tego pracownika - mówił.

Wspomniany pracownik miał sygnalizować, że nie może się poruszać.

- To nie było daleko. Wentylacja została poprawiona i grupa ratowników poszła w kierunku w sumie dwóch pracowników, których mieliśmy zlokalizowanych z drugiej strony ściany. Weszli do ściany. Jednego z dwóch poszkodowanych zaczęto transportować do bazy i wtedy nastąpiła ta druga część dramatu, czyli wybuch wtórny metanu - relacjonował prezes.

Według Tomasza Cudnego w tych miejscach, w których obecnie pracują ratownicy, nie ma dużych zniszczeń, ponieważ katastrofa związana z wybuchem metanu ma zupełnie inną specyfikę niż zawał skał.

- Jednak decyzja o wejściu w rejon wypadku to nie będzie tylko kwestia atmosfery kopalnianej. Musimy sprawdzić wszystkie dodatkowe warunki. Dopiero wtedy podjęte zostaną decyzje. Już teraz grupa naukowców, która jest w sztabie, analizuje dane przesłane przez pracowników, którzy wyprowadzali czwartą ofiarę. Mają dane dotyczące składu atmosfery, prędkości i ilości powietrza, które tam jest. Na tej podstawie kierownik akcji podejmie decyzję. Odległość do przejścia jest bardzo krótka. To około 300 metrów, a wyrobisko nie jest zniszczone. Natomiast decyzję o wejściu musi poprzedzić dokładna analiza wentylacyjna - podkreślił prezes JSW.

Śledztwo w sprawie katastrofy wszczęła prokuratura. Powołując się na przedstawicielkę Prokuratury Okręgowej w Gliwicach panią Karinę Spruś, Polska Agencja Prasowa (PAP) poinformowała, iż postępowanie będzie prowadzone pod kątem artykułów 163 i 220 Kodeksu karnego. Z przyjętej przy wszczęciu śledztwa kwalifikacji wynika, że chodzi o nieumyślne sprowadzenie zdarzenia zagrażającego życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach w postaci wybuchu, które skutkowało śmiercią. Art. 220 mówi natomiast o niedopełnieniu obowiązków w zakresie bhp i narażeniu w ten sposób pracowników na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.

Niezależnie od prokuratury, czynności mające ustalić przyczyny i okoliczności wypadku podejmie Wyższy Urząd Górniczy. Śledczy będą korzystali z dokumentacji i ustaleń nadzoru górniczego w prowadzonym przez siebie postępowaniu.

 

Aktualizacja [Kwi 21, 2022]

Przez cały dzień akcja przebiegała w bardzo trudnych warunkach. Jak poinformowała JSW, zabudowano wentylator dwuczłonowy, który podaje około 450 m sześciennych powietrza na minutę. Ponadto, według stanu z godziny 19.45, w chodniku nadścianowym N-12 ratownicy zamontowali 100 m lutniociągu (instalacji umożliwiającej wtłoczenie czystego powietrza). Do skrzyżowania ze ścianą N-6 brakowało około 170 m. Lutniociąg montowano w odcinkach po 10, 20 m.

Między godziną 19.37 a 20.01, w trakcie wycofywania zastępu ratowniczego prowadzącego prace przy wydłużaniu lutniociągu w chodniku N-12, doszło do kolejnych wybuchów metanu. Dziesięciu ratowników zostało poszkodowanych.

Obecny na miejscu dyrektor Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego (WPR) w Katowicach Łukasz Pach podkreślał, że po zdarzeniu wszyscy ratownicy byli przytomni i wydolni krążeniowo oraz oddechowo. Stan trzech z nich został określony jako ciężki, stan czterech został określony jako dobry, do obserwacji szpitalnej, a trzech zaopatrzono na miejscu, by odesłać ich do domu.

Na miejsce zadysponowano zespół kierujący akcją i siedem kolejnych karetek, a także śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, który zabrał jednego z pacjentów do szpitala w Katowicach-Ochojcu. Pozostali pacjenci zostali rozwiezieni karetkami do szpitali w Cieszynie, Jastrzębiu-Zdroju, Żorach, Rybniku, Pszczynie, Wodzisławiu Śląskim i Rybniku. Pytany o urazy ratowników w ciężkim stanie przedstawiciel WPR zaznaczył, że jeden z nich miał uraz klatki piersiowej, były też urazy głowy. Mało było natomiast urazów oparzeniowych, stąd pacjenci zostali skierowani do okolicznych izb przyjęć, a nie do szpitala oparzeniowego w Siemianowicach Śląskich.

Kierownik akcji ratowniczej podjął decyzję o wstrzymaniu wszelkich działań do czasu ustabilizowania się atmosfery w rejonie ściany N-6.

Kilka godzin wcześniej miejsce tragedii odwiedził prezydent Andrzej Duda. Po złożeniu kwiatów przy pomniku świętej Barbary, który znajduje się tuż za bramą kopalni, spotkał się z przedstawicielami sztabu prowadzącego akcję ratowniczą i z samymi ratownikami - także z tymi, którzy byli na dole w chwili drugiego wybuchu.

- Przede wszystkim chciałbym, żeby (...) najbliżsi górników i ratowników, którzy zginęli, przyjęli moje wyrazy współczucia. Tragiczna sytuacja. Niestety, wszyscy wiedzą, że ta praca, praca w kopalni, na dole, wiąże się z ryzykiem i niestety, czasem jest tak, że dochodzi do katastrofy górniczej i tak się właśnie stało tutaj, na "Pniówku". Wszystko wskazuje na to, że to jest najgorsza katastrofa w dziejach tej kopalni, kopalni "Pniówek" - powiedział szef państwa, zwracając się do dziennikarzy zgromadzonych przed zakładem. - Męstwo ratowników, którzy są na dole, którzy w tej chwili tam walczą z żywiołem, jest ogromne. (...) Mam nadzieję, że (...) - jak mówią ratownicy - że idą po to, żeby wydobyć swoich kolegów żywych, mam nadzieję, że tak się stanie. Modlimy się wszyscy o to, żeby tak się stało. Wszystko teraz w rękach Opatrzności. Jeszcze raz proszę, żeby najbliżsi tych, którzy zginęli, przyjęli moje wyrazy współczucia. Bardzo trudna sytuacja - zakończył prezydent.

Wójt Pawłowic ogłosił żałobę na terenie całej gminy. Do 24 kwietnia nie będą się odbywać żadne wydarzenia o charakterze rozrywkowym i sportowym, których organizatorem jest Urząd Gminy Pawłowice lub jednostki organizacyjne gminy. Flagi gminne zostały przepasane kirem i opuszczone do połowy masztów, a strony internetowe gminy i jednostek przybrały odcienie szarości.

 

Aktualizacja [Kwi 23, 2022]

JSW podała, że sztab akcji poszerzony o naukowców rekomendował, a kierownik akcji podjął decyzję o zabudowie w rejonie ściany N-6 dwóch tam przeciwwybuchowych.

Sytuacja wentylacyjna w rejonie ściany N-6 została ustabilizowana. Od godziny 18. w piątek nie odnotowano tam ani jednego wybuchu metanu.

 

Aktualizacja [Kwi 25, 2022]

Zmarł jeden z rannych górników przebywających w siemianowickim Centrum Leczenia Oparzeń - poinformowała Jastrzębska Spółka Węglowa. To szósta ofiara środowej katastrofy.

Obecnie ratownicy pracują nad zabudową dwóch tam przeciwwybuchowych, które czasowo odizolują zagrożony rejon od pozostałej części kopalni. Jedna tama już jest zalewana spoiwem cementowo-mineralnym. Przygotowano również konstrukcję drugiej tamy. Dzisiaj ratownicy rozpoczną jej zalewanie.

 

Aktualizacja [Kwi 26, 2022]

W siemianowickim Centrum Leczenia Oparzeń zmarło dwóch hospitalizowanych górników. Liczba ofiar katastrofy z 20 kwietnia wzrosła do 8.

 

Aktualizacja [Maj 4, 2022]

- O godzinie 7.43 po zatamowaniu rejonu ściany N-6, gdzie doszło do wybuchu metanu, kierownik akcji zakończył akcję ratowniczą. Po wygaszeniu pożaru w zatamowanym rejonie akcja ratownicza zostanie wznowiona w celu poszukiwania siedmiu zaginionych pracowników - brzmi komunikat JSW opublikowany 2 maja.

Wskutek wybuchu metanu oraz odniesionych obrażeń śmierć poniosło 9 osób.

W siemianowickim Centrum Leczenia Oparzeń (CLO) wciąż przebywa 10 poszkodowanych pracowników JSW, którzy są leczeni na wiele sposobów.

- To m.in. czyszczenie ran, zabiegi chirurgiczne, przeszczepy skóry i owodni. Prowadzimy również hodowlę komórek skóry dla naszych pacjentów i podajemy im krople osoczowe do oczu - poinformował Wojciech Smętek z CLO cytowany przez serwis internetowy Jastrzębskiej Spółki Węglowej.