* * *
Solidarność Górnicza: - Spotkanie sygnatariuszy umowy społecznej z premierem Mateuszem Morawieckim miało dać odpowiedź na pytanie, jaką strategię przyjął rząd w odniesieniu do polskiego górnictwa w obliczu światowego kryzysu energetycznego. Czy taką odpowiedź udało się uzyskać?
Bogusław Hutek, przewodniczący górniczej "Solidarności": - Usłyszeliśmy niemal wprost od pana premiera Morawieckiego, że rząd w dłuższym okresie nie ma zamiaru inwestować w polskie kopalnie. Tutaj pan premier rozwiał wszystkie nasze wątpliwości. Wcześniej mogliśmy się jeszcze łudzić, teraz tych złudzeń nie mamy.
SG: - Skąd ta pewność?
BH: - Ona wynika wprost z przebiegu rozmów. Na nasze pytania odnośnie polityki energetycznej państwa do roku 2050 i o to, czy jest szansa, by Polska oparła swoje bezpieczeństwo energetyczne na rodzimym węglu, nie usłyszeliśmy odpowiedzi, a kiedy zapytaliśmy, czy są plany, by w przeciągu najbliższych 15 lat Polska rzeczywiście postawiła na własny węgiel, premier Morawiecki zarzucił nam, że chcemy doprowadzić do wyjścia Polski z Unii Europejskiej. Tak się nie da dyskutować. Chciałbym tutaj wyjaśnić, że 15 lat to jest taka perspektywa czasowa, w której ewentualne inwestycje w nowe złoża miałyby szansę się zwrócić - 6-7 lat trwałoby "zasypywanie" niedoborów po rosyjskim węglu, a kolejne 7-8 lat musiałoby to wszystko funkcjonować, żeby się spłaciło. Twierdzenie premiera, że sygnatariusze umowy społecznej, pytając o strategię państwa odnośnie własnego węgla, chcą wyjścia Polski z Unii, było kuriozalne, nie miało też związku z tematem dyskusji.
SG: - Po spotkaniu mieliśmy do czynienia z pewnym zamieszaniem informacyjnym wokół notyfikacji umowy społecznej w Komisji Europejskiej. Wyjaśnijmy zatem, czego na dziś domaga się górnicza "Solidarność" i jak podchodzi do kwestii notyfikacji dokumentu.
BH: - Zanim odpowiem, odniosę się do słów premiera Morawieckiego, który z naszego postulatu, by umowę społeczną jak najszybciej notyfikować, uczynił zarzut, że chcemy utrzymania wydobycia węgla krajowego na niższym poziomie. To manipulacja. Takie słowa nigdy paść nie powinny, tym bardziej ze strony szefa rządu. Powtórzę raz jeszcze - górnicza "Solidarność" chce notyfikacji umowy społecznej w wynegocjowanej i podpisanej formie. Dlaczego? To oczywiste - jeśli nie ma perspektyw przed polskim górnictwem, jeśli rząd nie zamierza przeprowadzać inwestycji w polskie złoża węgla, tak by mogły one służyć Polakom przez dłuższy czas, nie mamy wyjścia. Umowa społeczna to nasza gwarancja i jedyny dokument, który w uporządkowany sposób pozwala przeprowadzić transformację polskiego sektora górniczego, a górnikom gwarantuje pracę do emerytury. Skoro pan premier wpisuje się dziś w narrację najbardziej zagorzałych zwolenników "zielonej rewolucji", my będziemy bronić tego, co jest w umowie, pod którą - co istotne - podpisali się również przedstawiciele rządu. Kwestionując wynegocjowaną treść umowy czy też czyniąc nam zarzut, że jej bronimy, premier kwestionuje to, co nie tak dawno - jako szef rządu - sam poniekąd akceptował; przecież członkowie rządu niczego nie podpisują, jeśli nie mają pełnomocnictw "z góry".
SG: - Jak zatem traktować deklaracje członków rządu, którzy twierdzą, że węgla w Polsce nie zabraknie?
BH: - Myślę, że wniosek jest dosyć prosty - cały nacisk będzie szedł na węgiel importowany. Rządzący nie zamierzają inwestować w nowe złoża, nie zamierzają inwestować w innowacyjne technologie wykorzystywania węgla, jak to robią chociażby Japończycy, zamierzają natomiast płacić podmiotom zagranicznym za węgiel, którego w Polsce mamy pod dostatkiem. To polityka bardzo krótkowzroczna. Może się przecież okazać, że z jakichś względów węgiel z importu nie zostanie dostarczony. I co wtedy? Nikt o tym nie myśli. Ma wystarczyć węgla na najbliższą zimę, a potem "jakoś to będzie". Jednocześnie nasz rząd próbuje wzorować się na "zielonych rewolucjonistach" z Brukseli, których napaść Rosji na Ukrainę niczego nie nauczyła. Oni wciąż stawiają na fotowoltaikę czy wiatraki, które są źródłem skrajnie niestabilnym, bo dostarczają energii tylko wtedy, kiedy wieje wiatr. U nas surowcem stabilizującym system energetyczny miał być gaz, ale nie wiemy, ile tego gazu uda się sprowadzić. Elektrowni jądrowej długo jeszcze mieć nie będziemy. I co w zamian? Wydawałoby się oczywiste, że to, co mamy na miejscu, czyli węgiel. Niestety, wśród polskich polityków głosy postulujące powrót do węgla od początku były bardzo słabe, a teraz już w ogóle ich nie słychać. Nawet wicepremier Jacek Sasin, opowiadający się wcześniej za wzmocnieniem roli węgla, stwierdził ostatnio, że inwestycje w rozwój górnictwa są obarczone zbyt dużym ryzykiem.
SG: - To jakich działań strony związkowej należy oczekiwać w najbliższym czasie?
BH: - Najprawdopodobniej we wrześniu zażądamy od premiera Morawieckiego i tych członków rządu, którzy podpisali się pod umową - wicepremiera Jacka Sasina, byłego wiceministra aktywów państwowych odpowiedzialnego za górnictwo Artura Sobonia oraz ministra Krzysztofa Kubowa - by zaczęli wywiązywać się ze swojej roli i zaczęli wdrażać w życie wszystkie zapisy dokumentu. Szczególny nacisk położymy na osiem wpisanych do umowy inwestycji w skali przemysłowej, bo od ich powstania zależy dalszy los większości kopalń. Jeśli ktoś twierdzi, że tę umowę trzeba dziś potargać i wyrzucić do kosza, to ja mu odpowiadam, żeby sam sobie wynegocjował umowę, a jeśli mu się nie będzie podobała, to wtedy ją wyrzuci do kosza.
SG: - Dziękujemy za rozmowę.
rozmawiał: MJ