Hutek: Chodzi nam o rzeczową rozmowę

Wrz 05, 2024

- Spółki energetyczne postępują "po staremu" i nadal nie odbierają zakontraktowanego węgla. Skąd zatem mają paliwo? - zastanawia się przewodniczący górniczej "Solidarności" Bogusław Hutek. - Jeszcze większy niepokój budzi informacja, że w przyszłym roku zostanie zakontraktowane 17 milionów ton węgla, choć zgodnie z umową społeczną miało to być około 21-22 mln t. Do poziomu 17 mln t mieliśmy "zejść" w okolicach 2030-2031 roku. Co by to miało oznaczać, gdyby okazało się prawdą? - retorycznie pyta. Polecamy lekturę felietonu.

 

* * *

 

W ostatnim czasie zwróciliśmy się do premiera o zwołanie pilnego spotkania sygnatariuszy umowy społecznej dotyczącej transformacji górnictwa węgla kamiennego, bo przyszłość sektora stała się niejasna. Dotarły do nas informacje, że takie spotkanie ma zorganizować pani minister Czarnecka.

Chcielibyśmy, żeby na spotkaniu zjawili się również ci ministrowie konstytucyjni, którzy - choć w innym składzie personalnym - podpisywali umowę społeczną: mam tutaj na myśli panią minister klimatu, pana ministra aktywów państwowych oraz szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, bo jest o czym rozmawiać.

Spółki energetyczne postępują "po staremu" i nadal nie odbierają zakontraktowanego węgla. Skąd zatem mają paliwo? Trudno powiedzieć. O ile przestały już wpływać do polskich portów statki ze sprowadzanym węglem, o tyle zaobserwowano, jak w głąb kraju transportuje się to, co wcześniej zgromadzono na zwałowiskach. Nie wiadomo, kto ten surowiec kupuje, ale wątpliwe, by byli to odbiorcy detaliczni, zwłaszcza w odniesieniu do miałów czy sortymentów wykorzystywanych najczęściej przez elektrownie. Uważam, że Ministerstwo Przemysłu powinno się przyjrzeć opisanemu zjawisku.

Jeszcze większy niepokój budzi informacja, że w przyszłym roku zostanie zakontraktowane 30 milionów ton węgla, z czego 17 mln t w zakładach Polskiej Grupy Górniczej. Zgodnie z umową społeczną, kontrakty PGG powinny wynieść około 21-22 mln t. Do poziomu 17 mln t miały "zejść" dopiero w okolicach 2030-2031 roku. Co by to mogło oznaczać, gdyby okazało się prawdą? Tego właśnie chcielibyśmy się dowiedzieć od pań i panów ministrów, a jeszcze istotniejsze, że chcieliby się tego dowiedzieć młodzi ludzie, pracownicy kopalń z kilkunastoletnim stażem. Jak pamiętamy, umowa społeczna daje im gwarancję pracy w górnictwie do emerytury lub do urlopu górniczego.

Na razie nie wiemy, co z samą umową, kiedy zostanie notyfikowana i czy będzie w pełni realizowana. Nie wiemy też, czego się spodziewać po przygotowanym w resorcie klimatu i środowiska projekcie "Krajowego planu w dziedzinie energii i klimatu", bo nie został on ze stroną społeczną w żaden sposób skonsultowany. Jeśli rzeczywiście planowany jest gwałtowny spadek zapotrzebowania na węgiel, mam pytanie: skąd weźmiemy prąd? Wszak wiadomo, że elektrownie jądrowe do pierwszej połowy lat 30. nie powstaną.

Jedynym remedium na wyżej wymienione obawy jest rozmowa. I o taką właśnie rzeczową rozmowę nam chodzi.

 

Bogusław Hutek