Banner okolicznościowy

Leśniowski: Skutecznie promujemy górniczą "S"

Lip 23, 2012

Setne wydanie miesięcznika Solidarność Górnicza i pół miliona odsłon strony internetowej górniczej "Solidarności" stały się pretekstem do przeprowadzenia rozmowy z Krzysztofem Leśniowskim, wieloletnim redaktorem naczelnym obydwu mediów, na temat samej SG i związkowej prasy w ogóle. - Praca włożona w rozwój obydwu inicjatyw opłaciła się i opłacać się będzie nadal, bo to skuteczna promocja działań "S", które często bywają pomijane przez media spoza branży - podsumowuje Leśniowski. Zachęcamy do lektury wywiadu.

 

* * *

 

Solidarność Górnicza: - W grudniu ubiegłego roku ukazał się setny numer miesięcznika Solidarność Górnicza, zaś miesiąc temu strona internetowa górniczej "S" zanotowała pół miliona odwiedzin. Jesteś redaktorem naczelnym obydwu mediów od początku ich istnienia. Jak oceniasz ich kondycję po dziewięciu latach funkcjonowania gazety i dwóch latach od debiutu witryny internetowej?

Krzysztof Leśniowski, redaktor naczelny Solidarności Górniczej: - Tytuł Solidarność Górnicza założyliśmy nie 9, a ponad 16 lat temu, jeszcze w ramach Gliwickiej Spółki Węglowej SA. Ówczesna Międzyzakładowa Komisja Koordynacyjna NSZZ "Solidarność" GSW SA wpadła na pomysł stworzenia własnego pisma o względnie dużym nakładzie, gdzie każdy bezpośrednio mógł się zapoznać ze zdaniem Związku w najważniejszych sprawach. Wcześniej dotarcie do dużej grupy osób z przekazem związkowym było utrudnione, a powstanie gazety problem ten skutecznie rozwiązywało. Wymyśliliśmy prosty i czytelny tytuł, który w 2003 roku był już na tyle popularny, że zdecydowała się go przejąć Sekcja Krajowa Górnictwa Węgla Kamiennego. Wtedy też ukazał się pierwszy numer miesięcznika pod patronatem całej górniczej "S". Od tego czasu docieramy do wszystkich polskich kopalń węgla kamiennego oraz zakładów związanych z górnictwem. Dwa lata temu poszliśmy o krok dalej i zainaugurowaliśmy działalność strony internetowej, która ma być "oknem na świat" dla informacji przez nas publikowanych. Nie ma tutaj cienia przesady, bo adres www.solidarnoscgornicza.org.pl odwiedzają internauci z wszystkich kontynentów. Odpowiadając na pytanie, licznik odwiedzin strony wskazuje ponad 500 tysięcy odsłon, a miesięcznik rozchodzi się w niemal 50 tysiącach egzemplarzy, kondycję obydwu mediów oceniam zatem całkiem nieźle. Gazetę czytają dziś głównie pracownicy średniego i starszego pokolenia, stronę przeglądają na ogół młodsi, choć nie jest to jakiś sztywny podział, o czym przekonuję się na co dzień, będąc przewodniczącym zakładowych struktur "Solidarności" w kopalni "Knurów-Szczygłowice".

SG: - Czy z perspektywy czasu praca włożona w rozwój obydwu mediów się opłaciła?

KL: - Opłaciła się i opłacać się będzie nadal. To skuteczna forma promocji związkowych działań, które często bywają pomijane przez media spoza branży. Nie zamierzamy rezygnować z wydawania gazety papierowej, bo można do niej zajrzeć również w sytuacjach, gdy nie ma się pod ręką komputera czy komórki, stawiając równocześnie na rozwój serwisu internetowego. Już teraz widać, jak po każdym większym wydarzeniu, manifestacji czy podpisaniu porozumienia, liczba wizyt gwałtownie rośnie. Wynika to ze wspomnianej już wcześniej zmiany pokoleniowej, ale też i tego, że gazeta jest miesięcznikiem, zaś w sieci wszystko ukazuje się błyskawicznie, z dnia na dzień. Zainteresowani odkrywają witrynę, szukając bieżących informacji, a potem zaglądają do innych działów, np. rozbudowanej bazy fotorelacji, gdzie zgromadziliśmy niemal 3 tysiące zdjęć czy Górniczej TV z materiałami filmowymi Wyższego Urzędu Górniczego na temat praktycznych aspektów bezpiecznej pracy pod ziemią. To z kolei sprawia, że chętnie do nas wracają.

SG: - "Solidarność" stawia na rozwój własnych mediów w momencie, gdy pozostałe związki, zwłaszcza w górnictwie, zaczęły się pod tym względem "zwijać". Nie widuje się już tak popularnej swego czasu gazety, jak wydawany przez WZZ "Sierpień 80" Kurier Związkowy, czy Hajer Faktów Związku Zawodowego Górników w Polsce. Skąd taka polityka innych związków, i dlaczego "S" podchodzi do sprawy całkowicie inaczej?

KL: - Obserwuję rynek mediów związkowych od lat. Niegdyś zazdrościliśmy "Sierpniowi 80" ekspansji medialnej, bo Kurier był gazetą masową, która docierała do każdego pracownika. W tym czasie wydawaliśmy biuletyn pod tytułem Gazeta Górnicza o nakładzie rzędu 10 tysięcy egzemplarzy. Trudno się przyznać, ale do stworzenia Solidarności Górniczej jako gazety masowej zainspirowały nas sukcesy "Sierpnia". Tym bardziej niezrozumiałe jest dzisiejsze podejście innych związków, które z promowania swoich działań praktycznie zrezygnowały. Skąd to się wzięło? Nie wiem. Dla nas to też nic dobrego, bo zdrowa rywalizacja pomiędzy związkami zawodowymi i związkowymi mediami była czymś pozytywnym, zmuszała do działania. Teraz tego nie ma.

SG: - Czy możesz ujawnić plany na najbliższą przyszłość? W którym kierunku pójdzie górnicza "Solidarność", by medialny przekaz związkowy jeszcze bardziej wzmocnić?

KL: - Marzeniem jest, by każda z komisji zakładowych zrzeszonych w Sekcji Krajowej Górnictwa Węgla Kamiennego NSZZ "Solidarność" miała własną stronę internetową. To nie musi być rozbudowany serwis, a prosta witryna, gdzie co jakiś czas Związek informuje o wydarzeniach, wycieczkach czy imprezach związkowych. Dzięki temu każdy będzie mógł się przekonać, że "Solidarność" w danym zakładzie funkcjonuje i ma coś do zaproponowania swoim członkom. Na tę chwilę jest z tym bardzo przeciętnie, dlatego w najbliższym czasie chcemy zaproponować komisjom zakładowym stworzenie takich prostych stron za niewielką opłatą. Nie możemy sobie pozwolić na pozostawanie obok dynamicznie rozwijającego się rynku mediów elektronicznych. Zjawisko to już dziś nazywa się "wykluczeniem cyfrowym". Czy tego chcemy, czy nie, brak obecności w sieci będzie skazywał "tradycyjne" media i organizacje, również związkowe, na porażkę. Taka jest rzeczywistość, której nie zmienimy. Problemem do rozwiązania pozostaje duża wstrzemięźliwość niektórych komisji zakładowych, jeśli chodzi o promowanie naszego miesięcznika. Źle się dzieje, gdy komisja licząca 1000 członków zamawia 600 egzemplarzy gazety. Dostęp do związkowej informacji dla samych członków "S" staje się wtedy mocno ograniczony, a gdzie tutaj mówić o promocji naszych działań wśród pracowników należących do innych związków zawodowych czy bezzwiązkowców? Jak już wspomniałem, sam jestem przewodniczącym komisji zakładowej, i dla mnie rzeczą świętą jest, żeby do kopalni trafiało tyle egzemplarzy Solidarności Górniczej czy Tygodnika Śląsko-Dąbrowskiego NSZZ "Solidarność", ile jest załogi. Podkreślam - do kopalni, bo nasze gazety są dla górników, którzy mają mieć do nich swobodny dostęp po szychcie, a nie szukać po związkowych biurach.

SG: - Dziękujemy za rozmowę.

KL: - A ja, korzystając z okazji, chciałbym podziękować całej redakcji, pani Ewie, która od lat zajmuje się profesjonalnym składem naszego miesięcznika, co zresztą widać w każdym numerze, a przede wszystkim Szanownym Czytelnikom, którzy najbardziej przyczynili się do sukcesu odniesionego przez Solidarność Górniczą. Bo mając takie wyniki, możemy już mówić o wspólnym, związkowym sukcesie.

 

rozmawiał: MJ

Setne wydanie miesięcznika Solidarność Górnicza i pół miliona odsłon strony internetowej górniczej "S" stały się pretekstem do przeprowadzenia rozmowy z Krzysztofem Leśniowskim, redaktorem naczelnym obydwu mediów. - Praca włożona w rozwój obydwu inicjatyw opłaciła się i opłacać się będzie nadal, bo to skuteczna promocja związkowych działań, które często bywają pomijane przez media spoza branży - mówi Leśniowski.
Zachęcamy do lektury wywiadu.