Banner okolicznościowy

Kłysz: Pokazaliśmy, jak brać sprawy w swoje ręce

Paź 07, 2013

- To nasz sukces - ocenia wyniki wczorajszego referendum w sprawie odwołania pani burmistrz Brzeszcz i tamtejszej Rady Gminy Stanisław Kłysz, przewodniczący Komisji Zakładowej NSZZ "Solidarność" KWK "Brzeszcze", jeden z liderów Komitetu Społecznego Mieszkańców i Pracowników KWK "Brzeszcze" przeciwko budowie drogi S1. - Jako mieszkańcy i górnicy po raz drugi pokazaliśmy naszą siłę i determinację, dając wszystkim do zrozumienia, że nie odpuścimy, że do końca będziemy bronić naszych miejsc pracy - dodaje.

Za odwołaniem pani Teresy Jankowskiej ze stanowiska opowiedziało się 3936 uczestników referendum (by było ważne, potrzebny był udział 3388 uprawnionych), zaś za odwołaniem Rady - 4072 mieszkańców Brzeszcz (tutaj wymóg frekwencyjny wynosił 5209 głosów, a wydano 4285 kart do głosowania). Panią burmistrz udało się zatem odwołać. Rada Gminy pozostaje w niezmienionym składzie. - Na wyniki referendum wpływ mają rozmaite czynniki. Znaczące mogły się okazać sugestie polityków, w tym prezydenta Polski, który w odniesieniu do innego referendum lokalnego powiedział, że nie zamierza w nim uczestniczyć. Pamiętajmy też, że po wysłuchaniu naszej argumentacji radni zreflektowali się i podzielili opinię Komitetu, zmieniając treść przyjętej wcześniej uchwały na korzystną z punktu widzenia przyszłości kopalni. Rady Gminy Brzeszcze nie udało się zresztą odwołać jedynie ze względu na frekwencję. Przytłaczająca, bo ponad 90-procentowa większość odwołania Rady chciała, ale zabrakło głosujących, by spełniony został wymóg frekwencyjny, decydujący o ważności referendum - komentuje Stanisław Kłysz.

Inicjatywa przeprowadzenia referendum była skutkiem pozytywnej opinii radnych i pani burmistrz Teresy Jankowskiej na temat budowy drogi ekspresowej S1 w wariancie przecinającym pole wydobywcze kopalni "Brzeszcze". Zdaniem Zarządu Kompanii Węglowej SA (KW) i dyrekcji kopalni uniemożliwiłoby to wydobycie około 14 milionów ton węgla w filarze ochronnym drogi i doprowadziło do likwidacji zakładu w ciągu kilku najbliższych lat.

Sprawą zainteresowali się sami górnicy z zagrożonego zakładu, będący na ogół mieszkańcami gminy. Z poparciem zakładowych struktur NSZZ "Solidarność" i innych organizacji związkowych powołano Komitet Społeczny Mieszkańców i Pracowników KWK "Brzeszcze" przeciwko budowie drogi S1, który zajął się koordynacją działań na rzecz organizacji referendum mającego doprowadzić do odwołania władz.

 

Samorządowy katalog błędów

Pracowników "Brzeszcz" od początku wspierała cała branża. 6 czerwca do miasta przyjechało kilka tysięcy osób, by wspólnie wyrazić niezadowolenie z polityki lokalnych władz wobec kopalni.

Oprócz zgody na budowę drogi S1 w wariancie przebiegającym przez pole wydobywcze KWK "Brzeszcze", samorządowcom zarzucano również m.in. brak efektywnych działań zmierzających do obniżenia cen wody dla mieszkańców, nieudolność w pozyskiwaniu środków unijnych na rozwój infrastruktury kanalizacyjnej, fatalny stan chodników, zapaść kulturalną, wysokie koszty wywozu śmieci w porównaniu chociażby do sąsiednich Kęt, mimo tego, że śmieci z jednej i drugiej gminy trafiają na wysypisko w Brzeszczach oraz doprowadzenie do wzrostu zadłużenia gminy.

 

"Drugie dno"?

Kłysz podkreśla, że odwołanie pani burmistrz może mieć dla przyszłości kopalni ogromne znaczenie, bo dotychczasowe działania jej i Rady Gminy wywierały istotny wpływ na postępowanie Zarządu Kompanii Węglowej SA wobec zakładu. - Dzisiaj jesteśmy w bardzo trudnej sytuacji, bo konsekwencje decyzji kierownictwa Kompanii dotyczących ograniczenia wydobycia odczuwamy podwójnie: pierwszą z nich podjęto jeszcze w maju, przewidując negatywne skutki budowy drogi S1 przez pole wydobywcze KWK "Brzeszcze"; drugą - całkiem niedawno, podpierając się trudną sytuacją całej firmy, a jej konsekwencjami obarczając w dużej mierze nasz zakład. Taka polityka Zarządu byłaby dla mnie zrozumiała, gdybyśmy nie mieli złóż albo zalegający węgiel byłby węglem niesprzedawalnym. Tymczasem mamy węgiel o parametrach porównywalnych, a czasami lepszych, w stosunku do kopalń, które normalnie fedrują. Trudno zatem, by nawet prosty człowiek nie domyślił się, że w tym wszystkim jest jakieś "drugie dno". Czy tym "drugim dnem" jest droga S1? - zastanawia się.

Zaskakująco dziwna wydaje się w tym wszystkim postawa władz szczebla regionalnego, których problemy największego zakładu pracy w zachodniej części Małopolski zdają się nie obchodzić. - Ani marszałek, ani wojewoda nie raczyli się nawet zainteresować sprawą kopalni "Brzeszcze", w której z dnia na dzień - dosłownie! - likwiduje się miejsca pracy, bo alokacje polegają przecież na przenoszeniu pracowników od nas do innych kopalń. A jeżeli u nas likwidowane są miejsca pracy to wkrótce dotknie to również małe firmy, które z kopalnią kooperują - mówi przewodniczący zakładowej "S" z "Brzeszcze" i szacuje, że już teraz można mówić o łącznej utracie około tysiąca miejsc pracy. - Daj Boże, żeby w przyszłym nie było trzykrotnie więcej - dodaje.

Pani burmistrz straciła stanowisko, Rada Gminy nie została jednak odwołana. Decyzję o tym, czy wystąpić do premiera o powołanie komisarza, czy rozpisać wybory uzupełniające burmistrza miasta i gminy, podejmą zatem radni. - Przekonamy się, czy jest odpowiedzialność w Radzie, czy jej nie ma - podsumowuje Stanisław Kłysz.