Banner okolicznościowy

Bruksela węgiel dobija, świat na tym zarabia

Paź 04, 2013

- Z każdym rokiem Unia Europejska coraz bardziej uzależnia się od dostaw zagranicznych paliw kopalnych, co oznacza, że Europejczycy muszą więcej płacić za energię. Nie jest to racjonalne rozwiązanie - ani dla klimatu, ani dla gospodarki, ani dla naszej konkurencyjności - stwierdziła pani Connie Hedegaard, unijna komisarz do spraw działań w dziedzinie klimatu. Jednak czynnikiem, który prowadzi najaktywniejsze działania na rzecz wyrugowania węgla z energetyki jest właśnie Komisja Europejska. Dyskutowano o tym w Brukseli.

Debata na temat rynku dwutlenku węgla po roku 2020 i tzw. Zielonej Księgi "Ramy polityki klimatycznej i energetycznej w 2030 roku" zdominowała ostatnią sesję plenarną Sektorowej Komisji Dialogu Społecznego w Przemyśle Wydobywczym.

Polskie górnictwo reprezentowali Zygmunt Borkowski (przedstawiciel pracodawców), Krzysztof Leśniowski (Sekcja Krajowa Górnictwa Węgla Kamiennego NSZZ "Solidarność") i Dariusz Potyrała (Związek Zawodowy Górników w Polsce).

Wystąpienia wprowadzające wygłosili przedstawiciele Dyrektoriatu do spraw Akcji Klimatycznej oraz Europejskiego Stowarzyszenia Węgla Kamiennego i Brunatnego (Euracoal). I już pierwsze z nich zdawało się sygnalizować, że istnieją skoordynowane wysiłki, aby zmniejszyć znaczenie węgla w "miksie" surowców energetycznych UE.

Choć wydobycie węgla tworzy bogactwo ekonomiczne w Unii, a produkcja 130 milionów ton węgla kamiennego i 430 mln ton węgla brunatnego stanowi ważne, rodzime źródło pozyskiwania energii, nadal nic nie jest w stanie przekonać Komisji Europejskiej do zmiany antywęglowej polityki. Na przedstawicielach organów Unii nie robi wrażenia fakt, że branża zapewnia miejsca pracy dla miliona Europejczyków (255 tysięcy osób zatrudnionych w samym górnictwie i kolejnych kilkaset tysięcy w firmach kooperujących). Ostatnie zmiany w polityce kredytowej Banku Światowego czy Europejskiego Banku Inwestycyjnego na niekorzyść węgla spotkały się z poparciem liderów UE pod przywództwem komisarz Hedegaard, co wskazuje na fakt, że polityka eliminacji węgla ma charakter celowy. Obecnie podmiotem nacisku stał się Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju.

Przedstawiciel Euracoal, sekretarz generalny tej organizacji Brian Ricketts mówił o błędnej, wyobcowanej od reszty świata polityce klimatycznej UE, koncentrującej się w praktyce na dążeniach do dekarbonizacji. Stwierdził przy tym, że wykorzystanie rodzimych surowców energetycznych to konieczność. Kluczem do sukcesu byłoby zatem wsparcie prac związanych z rozwojem czystych technologii węglowych, a nie lokowanie olbrzymich dotacji w mało wydolną energetykę wiatrową i słoneczną.

Ricketts wymienił najważniejsze zagrożenia dla sektora wydobywczego w Europie i dla gospodarki europejskiej jako takiej, jeśli Bruksela nadal będzie forsować rozwiązania szkodliwe dla przemysłu wydobywczego. Zaliczył do nich:
- ciągły brak długoterminowych, stabilnych ram prawnych dla inwestycji,
- zagrożenie dla rynku wewnętrznego w wyniku rosnącego udziału dotowanej produkcji energii, która nie musi konkurować z innymi źródłami energii na zasadach rynkowych,
- brak dowodów na to, że promowanie technologii niskoemisyjnych ustawi UE w kierunku konkurencyjnej gospodarki z bezpiecznym systemem energetycznym; może stać się coś przeciwnego - miejsca pracy i wzrost będą zagrożone, bo KE promuje drogi system energetyczny.

Zdaniem sekretarza generalnego Euracoal rozwiązaniem byłoby respektowanie przez Komisję wyboru źródeł energii dokonywanego przez poszczególne państwa członkowskie i wykorzystanie rodzimych zasobów energetycznych, w tym węgla. Solidną podstawę mogą tutaj stanowić już istniejące elektrownie węglowe, które powinny zostać zmodernizowane w celu poprawy ich sprawności, a w konsekwencji - redukcji emisji.

Na marginesie można dodać, że Unia traktuje rodzimą produkcję węgla jako "brudne" paliwo, pozwalając jednocześnie na sprowadzanie go spoza Europy w znacznych ilościach. Zeszłoroczne wydobycie węgla w UE wyniosło poniżej 130 mln ton, a import - 212 mln ton. - Znaczna część tego węgla trafia do Danii, skąd pochodzi pani Hedegaard. Ta unijna hipokryzja biła z pokrętnych odpowiedzi przedstawicieli Komisji udzielonych podczas sesji - mówi jeden z polskich uczestników prac Sektorowej Komisji Dialogu. Otwarcie na ten temat wypowiedzieli się Hiszpanie. Stwierdzili, że Komisja niszczy hiszpańskie górnictwo, podczas gdy kraj pani komisarz jest na siódmym miejscu w Europie pod względem wykorzystania węgla (importowanego).

Po prezentacjach rozpoczęła się burzliwa dyskusja, a właściwe totalna krytyka polityki UE wobec rodzimej produkcji węgla tak ze strony związkowców, jak i pracodawców. Strona polska zwracała uwagę na bezprecedensowe, bo dwukrotne głosowanie nad kwestią tzw. backloadingu - proponowanego przez Komisję Europejską planu wycofania części uprawnień do emisji gazów cieplarnianych z rynku, co jeszcze bardziej podrożyłoby produkcję energii z węgla. Po przegranej KE w dwóch parlamentarnych komisjach - ds. środowiska oraz ds. przemysłu, badań i transportu - komisarz Hedegaard oświadczyła, że "coś musi być zrobione w trybie pilnym", apelując do rządów i Parlamentu Europejskiego o "odpowiedzialne działanie i wsparcie czasowego wycofania części świadectw z aukcji". Parlament uruchomił całą procedurę raz jeszcze, a sprawę przegłosowano na plenarnym posiedzeniu z negatywnym dla węgla skutkiem.

Co ciekawe, mimo wielu negatywnych opinii podczas tzw. dyskusji publicznej, opinia o "backloadingu" przedstawiona przez KE była pozytywna. Przedstawiciel KE argumentował, że większość tych głosów pochodziła z Polski, a opinię Komisji uśredniono, co - jak relacjonują przedstawiciele strony polskiej - niezbyt odpowiada prawdzie. Prawdą jest natomiast, że tylko w UE węgiel traktowany jest negatywnie, podczas gdy sytuacja górnictwa węglowego na świecie, mimo niskich cen tego paliwa, jest rozwojowa. Rosja zwiększa produkcję, zastępując u siebie elektrownie gazowe elektrowniami węglowymi, a gaz przeznaczając na eksport. Rewolucja łupkowa powoduje spadek zużycia węgla w Stanach Zjednoczonych, ale nie spadek jego wydobycia, które ma się dobrze. Nadwyżki są eksportowane i trafiają m.in. do Europy.

Merytoryczna krytyka nie trafia jednak do głów brukselskich urzędników, którzy z uporem godnym lepszej sprawy wciąż zamierzają wspierać i solidnie dotować energetykę wiatrową i słoneczną. Zapłacą za to wszyscy Europejczycy, dając zarobić producentom infrastruktury związanej z wykorzystywaniem "odnawialnych źródeł energii" oraz państwom spoza Europy, skąd po zamknięciu ostatniej europejskiej kopalni węgiel trzeba będzie importować. Same wiatraki gospodarki nie "pociągną", a wtedy już wyjścia nie będzie.