Banner okolicznościowy

Cześć i chwała bohaterom! Śląsk uczcił Dziewięciu z "Wujka"

Gru 16, 2012

W Katowicach odbyły się uroczystości ku czci 9 górników z KWK "Wujek", którzy 31 lat temu zginęli z rąk plutonu specjalnego Zmotoryzowanych Odwodów Milicji Obywatelskiej (ZOMO) "pacyfikującego" strajk przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego. - Jesteśmy tutaj, bo pamiętamy. Gdy zapomnimy, stracimy tożsamość - powiedział do zebranych lider śląsko-dąbrowskiej "Solidarności" Dominik Kolorz.

Wbrew wcześniejszym zapowiedziom, na obchodach pojawili się politycy: minister pracy i polityki społecznej Władysław Kosiniak-Kamysz, wiceminister gospodarki Tomasz Tomczykiewicz, prezydent Katowic Piotr Uszok i wojewoda śląski Zygmunt Łukaszczyk. Na nich jednak się skończyło. Dwaj ostatni wystąpili zresztą w charakterze gospodarzy. Głównymi bohaterami tegorocznych obchodów znów byli górnicy zastrzeleni 31 lat temu, a nie przedstawiciele władz i zaangażowani w ich ochronę funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu. - Jesteśmy dzisiaj tutaj z potrzeby serca, tak jak każdego 16 grudnia od 31 lat. Nie jesteśmy dziś oddzieleni żadnymi barierkami, tak jak to było rok temu - rozpoczął swoje wystąpienie przewodniczący Zarządu Regionu Śląsko-Dąbrowskiego NSZZ "Solidarność", za co został nagrodzony oklaskami przez setki katowiczan zgromadzonych przy Pomniku Dziewięciu z "Wujka".

Obchody masakry dokonanej przez ZOMO na górnikach zdominowała próba odpowiedzi na pytanie: czy dzisiejsza Polska jest taką, o jaką strajkujący wówczas walczyli i za jaką polegli?

- My bardzo często pytamy w dzisiejszych czasach, czy ta najwyższa ofiara złożona przez dziewięciu zamordowanych górników z kopalni "Wujek" nie poszła na marne. Ale myślę, że dzisiaj powinniśmy zapytać samych siebie, czy my, jako ludzie "Solidarności", mieszkańcy Śląska, mieszkańcy Polski, czasami nie zapomnieliśmy o tym, o co oni walczyli? Czy nie zapomnieliśmy o godności? Czy nie zapominamy o chrześcijańskich wartościach naszego narodu? Czy w pogoni za mamoną i koniunkturalizmem nie jesteśmy też winni temu, że nasz kraj stacza się w pochyłość ciągłych kłótni, ciągłych swad i ciągłych burd? - zastanawiał się Kolorz. - Nikt nie kwestionuje tego, że ojczyzna nasza jest ojczyzną wolną. Ale też należy dzisiaj zadać pytanie: jak wykorzystujemy tą wolność? Dlaczego tak to jest, że najbardziej ta wolność wykorzystywana jest prawdopodobnie, jak 31-32 lata temu, przez elity polityczne. Dlaczego tak to jest, że ci, którzy mają mandat wyborczy od narodu, przedstawicieli społeczeństwa nie wpuszczają do Sejmu? Dlaczego tak to jest, że zapominają, że tak naprawdę władza nie należy w nieskończoność do nich, a do narodu? - retorycznie pytał w swoim krótkim przemówieniu.

Tegoroczne uroczystości były bogatsze o dwa nowe elementy. Niezwykłą oprawę wizualną zapewnili... kibice GKS Katowice. Fanom 3-krotnego zdobywcy Pucharu Polski w piłce nożnej towarzyszyły race i wielki transparent z hasłem "Pamiętamy o tradycji, jak siła i charakter stawiły się amunicji" oraz wznoszony od czasu do czasu (ale w odpowiednich momentach!) okrzyk "Cześć i chwała bohaterom!". Wyjątkową chwilą był też występ trzech artystek z Centrum Kultury w Knurowie, które wykonały utwór "Żeby Polska była Polską", odśpiewany wspólnie przez wszystkich zgromadzonych na placu.

Wspomnienie dramatu sprzed 31 lat poprzedziła msza święta odprawiona w kościele pw. Podwyższenia Krzyża Świętego. - Chcemy oddać hołd autorom przebudzenia i solidarnościowego zrywu. Bo właśnie tu, na Śląsku, nie było zgody na deptanie podstawowych praw człowieka, w tym prawa do wolności, do prawdy i do chleba - mówił w homilii biskup polowy Wojska Polskiego Józef Guzdek. - Dlaczego człowiek człowiekowi zgotował taki los? - postawił pytanie, dochodząc do wniosku, że wszystkie systemy polityczne walczące z obecnością Boga i religii w przestrzeni publicznej z czasem okazują się być antyludzkie.

Tragiczne wydarzenia z 16 grudnia 1981 roku były konsekwencją ogłoszenia stanu wojennego i protestu górników przeciwko nielegalnym poczynaniom wojskowej dyktatury generała Wojciecha Jaruzelskiego, bezpośrednim powodem strajku stało się jednak aresztowanie Jana Ludwiczaka, przewodniczącego Komisji Zakładowej NSZZ "Solidarność" KWK "Wujek", do którego doszło 12 grudnia. 13 grudnia załoga kopalni zażądała uwolnienia związkowego lidera, a następnego dnia poszerzyła listę postulatów o odwołanie stanu wojennego, uwolnienie wszystkich internowanych i przestrzeganie przez władze podpisanego rok wcześniej Porozumienia Jastrzębskiego. Odrzucenie żądań przez władzę spowodowało rozpoczęcie akcji protestacyjnej w postaci strajku okupacyjnego. Na czele protestujących stanął Stanisław Płatek, współzałożyciel zakładowej "S".

Kontratak sił bezpieczeństwa nastąpił bardzo szybko: 16 grudnia, około godziny 8., oddziały milicji otoczyły kopalnię. Trzy godziny później mur otaczający kopalnię został staranowany przez czołg, a oddziały złożone z zomowców rozpoczęły właściwy etap "pacyfikacji". Równolegle, w innym miejscu, na teren zakładu wkroczył pluton specjalny, strzelając do górników z ostrej amunicji. Na miejscu zginęli: Józef Czekalski, Józef Giza, Ryszard Gzik, Bogusław Kopczak, Zbigniew Wilk i Zenon Zając. Tego samego dnia, w szpitalu, zmarł Andrzej Pełka, 2 stycznia - Joachim Gnida, a 25 stycznia - Jan Stawisiński. Obrażenia odniosło 47 osób.

Polecamy galerię zdjęć z tego wydarzenia.