Banner okolicznościowy

Demotywacyjny system wynagradzania w Tauron Wydobycie SA

Mar 24, 2015

Reprezentujący pracowników spółki Tauron Wydobycie SA związkowcy przystąpili do sporu zbiorowego z Zarządem. Zarzucają pracodawcy, że ten jednostronnie zmienił zasady rozliczania funduszu wynagrodzeń i unika rozliczenia funduszu za rok ubiegły na zasadach, które obowiązywały od kilkunastu lat. - Gdyby nie nasza dociekliwość, pracodawca zabrałby sobie te pieniądze - przekonuje Waldemar Sopata, przewodniczący Komisji Zakładowej NSZZ "Solidarność" ZG "Sobieski".

Lider największej organizacji związkowej działającej w firmie zwraca uwagę, że wcześniej strona społeczna wykazywała dobrą wolę, co pozwoliło porozumieć się z Zarządem Spółki co do kilku spraw.

- Początkowo termin realizacji naszych postulatów wyznaczyliśmy na 6 marca, jednak widząc szansę na dogadanie się nie odeszliśmy od stołu negocjacyjnego po tym terminie i kontynuowaliśmy rozmowy. Dzięki temu pewne rzeczy udało nam się ustalić - na przykład rekompensatę w postaci świątecznego doładowania kart płatniczych, które zastępują u nas funkcjonujące gdzie indziej talony czy bony towarowe - wyjaśnia.

Zaraz jednak wskazuje na brak porozumienia w kwestii podstawowej. - Zarząd Tauron Wydobycie SA przywłaszczył sobie ponad 4 miliony złotych, które - wzorem ubiegłych lat - powinny zostać wypłacone pracownikom. Nie uzgadniał z nami tego i jednostronnie złamał dotychczas obowiązujące zasady. A w momencie, gdy wszystko wyszło na jaw, przedstawiciele Zarządu stwierdzili, że zatrzymane środki stanowią "oszczędności" Spółki, dlatego pracownicy ich nie otrzymają - podkreśla zbulwersowany Sopata i dodaje, że w tej sytuacji jedynym wyjściem było przejście do kolejnego etapu sporu zbiorowego po uprzednim podpisaniu protokołu rozbieżności.

Spór w należącej do koncernu Tauron firmie skupiającej dwie kopalnie (ZG "Sobieski" i ZG "Janina") toczy się wokół nadwyżki zaoszczędzonej na ubiegłorocznym funduszu płac. Roczne rozliczenie funduszu następuje w styczniu, po wypłacie wynagrodzenia za grudzień i naliczeniu tzw. czternastej pensji. Wtedy wiadomo, ile udało się zaoszczędzić. - Tym razem na funduszu zostało ponad 4 miliony złotych, bo udało nam się zrealizować plan przy niższym udziale dniówek sobotnio-niedzielnych. Zawsze było tak, że siadaliśmy do rozmów z Zarządem, który przedstawiał stronie związkowej sytuację związaną z bieżącym stanem funduszu, a potem decydowaliśmy, co robimy z nadwyżką. Czasami pracownik otrzymywał kilkanaście złotych, a czasami 1000 złotych - mówi Waldemar Sopata.

Postępowanie Zarządu kłóci się, jego zdaniem, ze zdrowym rozsądkiem.

- Doszło do sytuacji absurdalnej, bo pracowników, którzy wyrobili plan, ale wcześniej niż zakładano, "za karę" chce się pozbawić należnych im pieniędzy. Takie postępowanie jest całkowicie sprzeczne z ideą "motywacyjnego systemu wynagradzania", zachwalanego przecież przez samych pracodawców, a nie związkowców. U nas zapanował system demotywacyjny - jeśli zrobisz coś szybciej i lepiej niż założono, jesteś karany. Gdyby plan został wyrobiony tak jak zakładano, czyli przy większych kosztach, przy zaangażowaniu większej liczby sobót i niedziel, pracownicy pieniądze by dostali. Polityka Zarządu naszej firmy doprowadziła do tego, że górnikowi zwyczajnie nie opłaca się wykonywać swojej pracy lepiej. Paranoja - podsumowuje.

Zgodnie z ustawą o rozwiązywaniu sporów zbiorowych, kolejną rundę rokowań poprowadzi mediator.