Kolorz zażądał wyciągnięcia konsekwencji wobec ludzi odpowiedzialnych za przebieg interwencji. Jednocześnie skrytykował prowadzoną przez policję politykę medialną, która ma przysłonić rzeczywiste skutki pacyfikacji, w tym fakt, że w wyniku działań policji poważnego uszczerbku na zdrowiu doznali przebywający przed siedzibą JSW ludzie. - Próba bagatelizowania tego faktu nowomową oficjalnych komunikatów mówiących, że "nie są to poważne obrażenia", powoduje, że wśród górników, którzy byli świadkami policyjnych działań, jeszcze bardziej rośnie oburzenie i frustracja - napisał lider regionalnych struktur "S" z Katowic.
Zdaniem związkowca prowokacyjne zachowania funkcjonariuszy mogą wskazywać na to, że ich właściwym celem jest doprowadzenie do eskalacji konfliktu. - Są grupy, którym zależy na przedstawianiu górników z Jastrzębia-Zdroju jako agresorów i chuliganów. Czy podległe Pani Minister oddziały policji służą tym grupom czy społeczeństwu? - zapytał przewodniczący w wystosowanym liście. Zwrócił uwagę, że sam brał udział w wielu podobnych manifestacjach, które również były zabezpieczane przez policję, ale "w sposób profesjonalny", bez prowokacji, bicia demonstrantów i strzelania do ludzi. Tym razem profesjonalizmu nie było, pozostały natomiast jak najgorsze skojarzenia.
Szef śląsko-dąbrowskiej "S" wskazał, że na Górnym Śląsku każda kolejna akcja tego typu będzie porównywana do akcji prowadzonych podczas stanu wojennego, gdy strajkujących górników zabijano. - Ówczesna władza też prowadziła dialog społeczny za pośrednictwem milicyjnych pałek, a następnie padł rozkaz strzelania do strajkujących w kopalniach ludzi. Gdy dziś policja strzela do jastrzębskich górników, to siłą rzeczy wracają wspomnienia o tragedii sprzed 33 lat - podkreślił.
Na koniec przestrzegł, że jeśli osoby odpowiedzialne za przebieg wydarzeń sprzed siedziby Zarządu JSW pozostaną bezkarne, wkrótce mogą posunąć się dalej, a w sytuacji krytycznej - doprowadzić do tragedii.