Banner okolicznościowy

33. rocznica zbrodni. Duda: Chcemy sprawiedliwości!

Gru 17, 2014

13 grudnia w Zabrzu-Zaborzu śląsko-dąbrowska "Solidarność" oddała cześć tym, którzy 33 lata temu, po ogłoszeniu stanu wojennego, odważyli się powiedzieć "nie" komunistycznej władzy. Najczęściej płacili za to więzieniem, ale czasami życiem, tak jak dziewięciu górników z kopalni "Wujek". Pamięć tych ostatnich uczczono 16 grudnia przed Pomnikiem Dziewięciu z "Wujka" w Katowicach.

W katowickich obchodach upamiętniających 33. rocznicę pacyfikacji kopalni "Wujek" udział wzięli bliscy ofiar górników zamordowanych podczas pacyfikacji, członkowie NSZZ "Solidarność" i przedstawiciele władz Związku, przedstawiciele władz państwowych i samorządowych, działacze organizacji społecznych, kibice GKS Katowice oraz mieszkańcy Katowic. Gościem honorowym tegorocznych uroczystości był ambasador Stanów Zjednoczonych w Polsce Stephen D. Mull.

 

Kowalczyk: Wołanie ofiar o trwałe rozwiązywanie problemów górnictwa

Obchody rozpoczęły się od mszy świętej w kościele pw. Podwyższenia Krzyża Świętego. W kazaniu arcybiskup senior archidiecezji gnieźnieńskiej i zarazem prymas senior Józef Kowalczyk wspominał nabożeństwo odprawione w tym samym miejscu 15 grudnia 1991 roku, gdy jako nuncjusz apostolski w Polsce brał udział w poświęceniu pomnika upamiętniającego ofiary pacyfikacji KWK "Wujek".

Mówił też o bieżących problemach branży, które - jak zaznaczył - powinny być rozwiązywane w sposób skuteczny. - Tragizm tamtych dni nadal jest wołaniem ofiar i nas wszystkich o godne i trwałe rozwiązywanie problemów górnictwa i ludzi ciężkiej pracy górniczej, o szeroko pojętą wolę polityczną skutecznego rozwiązywania bolesnych problemów w górnictwie, a nie tylko wygłaszanie słownych zapewnień i przyjmowanie biernej postawy w imię zasady "jakoś to będzie" - usłyszeli zgromadzeni w świątyni.

 

Uhonorowani zbrodniarze, zapomniany bohater

Po nabożeństwie uczestnicy uroczystości przeszli w kierunku kopalni "Wujek". Tam do zgromadzonych zwrócili się prezydent Katowic Marcin Krupa, wspomniany już ambasador Stanów Zjednoczonych Stephen D. Mull i przewodniczący Komisji Krajowej (KK) NSZZ "Solidarność" Piotr Duda.

- "Kary nie będzie dla przeciętnych drani, / A lud ofiary złoży nadaremnie. / Morderców będą grzebać z honorami / Na bruku ulic nędza się wylęgnie" - swoje wystąpienie mógłbym zakończyć tymi słowami, tą zwrotką pieśni barda "Solidarności" Jacka Kaczmarskiego zatytułowanej "Wróżba". Bo dzisiaj ta wróżba stała się rzeczywistością - stwierdził przewodniczący KK. Podkreślił, że 16 grudnia, w tym samym miejscu, od lat padają słowa o wdzięczności i pamięci dla ludzi, którzy odważyli się przeciwstawić tamtej władzy, ale też wskazuje się na konieczność osądzenia sprawców zbrodni z okresu stanu wojennego. - Dzisiaj tej sprawiedliwości uniknął generał Jaruzelski, pierwszy sekretarz Kania został uniewinniony, generał Kiszczak nie jest jeszcze osądzony. Dlatego naszą rolą jest, aby głośno o tym mówić i głośno krzyczeć - chcemy w naszym wolnym kraju sprawiedliwości! - mówił.

Przewodniczący wskazał, że do dziś nie rozwiązano problemu pobierania wysokich świadczeń emerytalnych przez byłych funkcjonariuszy komunistycznych służb. - Oprawcy stanu wojennego, esbecy, zomowcy mają duże emerytury, a ludzie, którzy byli internowani i więzieni, jeśli dożywają emerytur, to nie wiedzą jak za nie przeżyć - podkreślał.

Duda nawiązał też do faktu obecności wojskowej asysty honorowej podczas pogrzebów funkcjonariuszy komunistycznego reżimu - stalinowskiego prokuratora z Koszalina i generała Wojciecha Jaruzelskiego - przy jednoczesnej odmowie nadania charakteru państwowego pogrzebowi Kazimierza Świtonia, współtwórcy pierwszego w Polsce komitetu Wolnych Związków Zawodowych. - O nim państwo polskie zapomniało - skomentował z goryczą.

Uroczystości zakończył apel poległych i złożenie kwiatów przed pomnikiem upamiętniającym ofiary pacyfikacji katowickiej kopalni.

 

W obronie kolegi...

Ciąg wydarzeń, który 33 lata temu doprowadził do tragedii, rozpoczął się jeszcze 12 grudnia 1981 roku, przed północą i ogłoszeniem stanu wojennego przez Wojskową Radę Ocalenia Narodowego (WRON). Aresztowano wtedy Jana Ludwiczaka, przewodniczącego Komisji Zakładowej NSZZ "Solidarność" KWK "Wujek", o czym pracownicy kopalni początkowo nie wiedzieli.

13 grudnia generał Wojciech Jaruzelski poinformował o ogłoszeniu stanu wojennego przez WRON (co było nielegalne, nawet w świetle obowiązującego wówczas prawa). Tymczasem załoga kopalni, do której dotarły wieści o zatrzymaniu Ludwiczaka, opowiedziała się za uwolnieniem związkowca.

14 grudnia lista postulatów została poszerzona o odwołanie stanu wojennego, uwolnienie wszystkich internowanych i przestrzeganie przez władze podpisanego rok wcześniej Porozumienia Jastrzębskiego. Odrzucenie żądań przez władzę spowodowało rozpoczęcie akcji protestacyjnej w postaci strajku okupacyjnego. Na czele protestujących stanął Stanisław Płatek, współzałożyciel zakładowej "S".

Komunistyczny reżim szybko zdecydował o siłowym rozwiązaniu "problemu". 16 grudnia siły milicyjne otoczyły zakład. Akcja pacyfikacyjna rozpoczęła się około godziny 11. od staranowania muru kopalni przez czołg i wkroczenia oddziału ZOMO na teren kopalni. Padły strzały. Najpierw "ślepymi" nabojami strzelano z czołgów, po czym - przez drugi wyłom w murze okalającym - weszli funkcjonariusze plutonu specjalnego ZOMO. Ci dokonali masakry strajkujących. Na miejscu zginęło sześciu górników: Józef Czekalski, Józef Giza, Ryszard Gzik, Bogusław Kopczak, Zbigniew Wilk i Zenon Zając. Od odniesionych ran śmierć poniosło kolejnych trzech: Andrzej Pełka (16 grudnia, wieczorem), Joachim Gnida (2 stycznia 1982 r.) i Jan Stawisiński (25 stycznia). 47 osób odniosło obrażenia. Pacyfikację protestu, która zakończyła się około godz. 13., prowadziło 760 żołnierzy, 678 funkcjonariuszy ZOMO, 120 milicjantów z Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej, 283 funkcjonariuszy Rezerwowych Oddziałów Milicji Obywatelskiej i 300 aktywistów z Ochotniczej Rezerwy Milicji Obywatelskiej.

W obliczu tak brutalnej interwencji, około godz. 16.30 górnicy sformułowali warunki przerwania strajku: swobodne opuszczenie kopalni przez strajkujących, podstawienie autobusu, wycofanie oddziałów ZOMO, niewyciąganie konsekwencji karnych i dyscyplinarnych. Symbolicznym końcem dramatycznego aktu górniczego sprzeciwu było ustawienie krzyża upamiętniającego poległych przez opuszczających kopalnię.

Przedstawione przez protestujących warunki zakończenia strajku władze szybko złamały. Kilka dni po zakończeniu strajku internowano 13 pracowników, w tym Stanisława Płatka, którego początkowo, ze względu na ranę postrzałową, przewieziono do szpitala. W związku ze strajkiem uwięziono też pobitego wcześniej sanitariusza Andrzeja Koperę. Z pracy zwolniono 137 osób.