Banner okolicznościowy

Brudziński: Zarząd porażająco nieudolny

Gru 02, 2014

- Do tej pory prezes Zagórowski oskarżał o wszystko co złe związki zawodowe, a ostatnio wystosował list, w którym ewidentnie sugeruje, że winni fatalnym wynikom Jastrzębskiej Spółki Węglowej są sami pracownicy - mówi wiceprzewodniczący NSZZ "Solidarność" Jastrzębskiej Spółki Węglowej SA (JSW) Roman Brudziński, komentując ostatnie ruchy pracodawcy, który od kilku lat prowadzi wojnę ze związkami zawodowymi, zamiast zająć się nastającymi problemami JSW. Polecamy ten wywiad.

 

* * *

 

Solidarność Górnicza: - Mija miesiąc od referendum, w którym załoga JSW niemal jednogłośnie uznała, że Zarząd Spółki utracił wiarygodność i powinien zostać odwołany. Czy po tym, jak swoje zdanie wyraziła sama załoga, już nie związki zawodowe, coś się w relacjach z pracodawcą zmieniło?

Roman Brudziński, wiceprzewodniczący Zakładowej Organizacji Koordynacyjnej NSZZ "Solidarność" JSW SA: - Absolutnie nic się nie zmieniło, chociaż... Do tej pory prezes Zagórowski oskarżał o wszystko co złe związki zawodowe, a ostatnio wystosował list, w którym ewidentnie sugeruje, że winni fatalnym wynikom Jastrzębskiej Spółki Węglowej są sami pracownicy. No bo jak inaczej potraktować ten fragment listu prezesa: "proponuję, aby każdy pracownik, na każdym stanowisku, bez zwalania winy na innych, zastanowił się czy dochował wszelkiej staranności w wykonywaniu swoich obowiązków i wyciągnął wnioski na przyszłość"? To jest coś niebywałego i wręcz skandalicznego, bo zdaniem prezesa za kilkusetmilionowe straty przynoszone przez Spółkę odpowiadają już teraz wszyscy inni - i pracownicy, i ich przedstawiciele w organizacjach związkowych - a nie odpowiadają ci, którzy Spółką zarządzają. Prezes uważa, że Zarząd robi wszystko jak trzeba, czego nie potrafi docenić załoga. A górnicy mają po prostu dobrą pamięć i pamiętają, że JSW straciła na opcjach walutowych między 200 a 400 milionów złotych, że Zarząd "pożyczył" od załogi 100 milionów złotych i do dzisiaj pieniędzy nie oddał czy tego, że nowy budynek Zarządu Spółki miał kosztować 30 milionów, a ostatecznie kosztował 80 milionów złotych. Mógłbym jeszcze długo wymieniać.

SG: - Wyrazem górniczego gniewu wobec polityki prezesa była przeprowadzona 13 listopada pikieta siedziby Zarządu JSW połączona z blokadą parkingu przed budynkiem. Skąd akurat taka forma protestu i czy należy spodziewać się eskalacji działań ze strony organizacji związkowych, jeśli stosunek pracodawcy do załogi się nie zmieni?

RB: - Protest miał być spokojny i był, na co zwrócili uwagę dziennikarze relacjonujący pikietę. Początkowo zastanawialiśmy się nad przeprowadzeniem blokady dróg w okolicach siedziby Zarządu, ale szybko uświadomiliśmy sobie, że dosłownie po drugiej stronie ulicy znajduje się szpital. Uszanowaliśmy ten fakt i nie chcąc utrudniać życia szpitalowi, ograniczyliśmy się do blokady parkingu. Już dzisiaj mogę powiedzieć, że brak reakcji ze strony kierownictwa JSW skutkować będzie dalszymi działaniami z naszej strony. Póki co, nie chciałbym jednak precyzować, na czym będą one polegać.

SG: - Po pikiecie odbyła się konferencja prasowa, w trakcie której przedstawiliście opinii publicznej opracowaną przez związkowy zespół roboczy NSZZ "Solidarność" i ZZ "Kadra" analizę wykonania Planów Techniczno-Ekonomicznych (PTE) JSW w latach 2004-2013. Co wynika z tego dokumentu?

RB: - To, że Zarząd jest porażająco nieudolny, o czym mówimy od dawna, ale teraz chcieliśmy to wszystkim udowodnić w oparciu o liczby odnoszące się do dobrych kilku lat wstecz. Prezes Zagórowski próbował drwić z przedstawionych wyliczeń, które - co warto podkreślić - opierają się wyłącznie na oficjalnych dokumentach opublikowanych przez samą Spółkę, więc niejako drwił z samego siebie. Tymczasem z analizy wynika, że przez 7 lat bytności Jarosława Zagórowskiego w fotelu prezesa JSW nie było ani jednego roku, w którym założone wydobycie węgla koksowego zostałoby wykonane. W latach 2012-2013 PTE teoretycznie udało się zrealizować, bo niedobór węgla koksowego "uzupełniono" węglem energetycznym wydobytym przez kopalnię "Krupiński". Taka realizacja PTE "na siłę" nijak się jednak ma do wyniku firmy, bo węgiel energetyczny się trudniej sprzedaje, a poza tym osiąga niższe ceny. Mamy też inny przykład nieudolności zarządzających, może nawet jeszcze gorszy: dane przedstawione przez Spółkę wskazują, że od 7 lat nie wykonaliśmy łącznie 125 kilometrów wyrobisk założonych w PTE. Naturalną konsekwencją jest kurczenie się frontu robót, przez co nie możemy wydobywać tyle węgla koksowego, ile moglibyśmy sprzedać. Szczególnie ciekawa jest tutaj pewna rzecz: w roku 2005 płaciliśmy 7124 zł, a w roku 2013 - 14359 zł. Pytam, co tak strasznie zdrożało? Na pewno nie koszty pracy, bo pracownicy firm zewnętrznych, najczęściej realizujących takie roboty, znaczących podwyżek, sięgających 100 procent, nie otrzymali. To wiemy na pewno. Więc skoro nie da się tego w żaden sposób wytłumaczyć, musimy chyba przyznać, że zgoda Zarządu JSW na takie drenowanie finansów Spółki przez firmy okołogórnicze wynika z jakichś układów i układzików. Nie jest przecież tajemnicą, że prezesami firm okołogórniczych są często ludzie związani wcześniej ze spółkami węglowymi, kopalniami czy urzędami górniczymi. Generalnym wnioskiem płynącym z analizy musi być w tym momencie smutne stwierdzenie, że Zarząd najwyraźniej myśli o stopniowym zwijaniu JSW, a nie jej rozwoju. Brakuje inwestycji w podstawową działalność firmy, czyli w wydobycie węgla. Zanim przyszedł prezes Zagórowski, fedrowaliśmy 55-56 tysięcy ton dobowo, jeszcze bez kopalni "Budryk". Teraz, wliczając w to wydobycie prowadzone przez "Budryk", sięgające około 12 tysięcy ton dobowo, jest to nieco ponad 40 tysięcy ton. Gdyby nie "Budryk", wydobywalibyśmy połowę tego co przed objęciem funkcji prezesa przez Jarosława Zagórowskiego. To chyba najlepszy obraz obecnego stanu naszej firmy.

SG: - Dziękujemy za rozmowę.

 

rozmawiał: MJ