Banner okolicznościowy

Pamiętamy, dziękujemy, nie zapomnimy!

Gru 17, 2013

- Wbrew tym, którzy mówią, że nie trzeba już pamiętać, my pamiętamy, dziękujemy i nie zapomnimy! - powiedział przewodniczący NSZZ "Solidarność" Piotr Duda przed katowickim Pomnikiem Dziewięciu z "Wujka", gdzie odbyły się uroczystości ku czci górników zastrzelonych w stanie wojennym przez funkcjonariuszy komunistycznego reżimu. Związkowcy upamiętnili też wszystkie ofiary Grudnia '81.

Mimo upływu lat, wydarzenia z 16 grudnia 1981 roku wciąż budzą emocje. Również - a może zwłaszcza? - dlatego, że winnych tamtych wydarzeń nie udało się ukarać.

Tragedię górników z "Wujka" poprzedził łańcuch zdarzeń, z których pierwszym było "prewencyjne" zatrzymanie ówczesnego przewodniczącego Komisji Zakładowej NSZZ "Solidarność" KWK "Wujek" Jana Ludwiczaka, jeszcze przed oficjalnym ogłoszeniem stanu wojennego, w nocy z 12 na 13 grudnia. Gdy kilka godzin później wieść o zatrzymaniu związkowego lidera dotarła do górników, na terenie kopalni zorganizowano wiec, żądając jego uwolnienia. Niemal równocześnie generał Wojciech Jaruzelski zakomunikował społeczeństwu powstanie Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego i - z pogwałceniem ówcześnie obowiązującej Konstytucji Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej (PRL) - ogłosił stan wojenny.

14 grudnia 1981 roku domagający się wolności dla Ludwiczaka pracownicy kopalni uzupełnili swój katalog postulatów. Od tej pory chcieli również odwołania stanu wojennego, uwolnienia wszystkich internowanych i przestrzegania przez władze PRL podpisanego ponad rok wcześniej Porozumienia Jastrzębskiego. Brak odpowiedzi ze strony wojskowego reżimu spowodował rozpoczęcie strajku okupacyjnego, do którego przyłączyli się pracujący na wszystkich zmianach. Powstał 20-osobowy Komitet Strajkowy, w którego skład weszli m.in.: przewodniczący Stanisław Płatek, Leon Banek, Marian Głuch, Kazimierz Matyka, Franciszek Pomiechowski, Kazimierz Rembilas, Adam Skwira, Jerzy Wartak, Antoni Jankowski, Ludwik Karmiński, Jan Kuchnia, Zbigniew Lubasiński, Bronisław Matusiewicz, Mieczysław Pieronkiewicz, Stanisław Rak, Stanisław Zając i Jerzy Zbiciak. Opiekę duchową nad strajkującymi sprawował ksiądz Henryk Bolczyk, który w kopalni pojawił się już 13 grudnia.

16 grudnia siły milicyjne, w tym Zmotoryzowane Odwody Milicji Obywatelskiej (ZOMO), otoczyły kopalnię. Sama akcja pacyfikacyjna zaczęła się około godziny 11. od staranowania muru kopalni przez czołg i wkroczenia oddziału ZOMO na teren zakładu. Wkrótce potem padły strzały. Najpierw "ślepymi" nabojami strzelano z czołgów, równocześnie - przez drugi wyłom - weszli funkcjonariusze plutonu specjalnego ZOMO, którzy dokonali masakry strajkujących. Na miejscu zginęło sześciu górników: Józef Czekalski, Józef Giza, Ryszard Gzik, Bogusław Kopczak, Zbigniew Wilk i Zenon Zając. Od odniesionych ran zmarło jeszcze trzech - Andrzej Pełka (16 grudnia, wieczorem), Joachim Gnida (2 stycznia 1982 r.) i Jan Stawisiński (25 stycznia). 47 osób odniosło obrażenia. Ogień przerwano około godz. 13. Trzy i pół godziny później górnicy sformułowali warunki przerwania strajku: swobodne opuszczenie kopalni przez strajkujących, podstawienie autobusu, wycofanie oddziałów ZOMO, niewyciąganie konsekwencji karnych i dyscyplinarnych. Około godz. 19. strajk dobiegł końca. W pacyfikacji wzięło udział 760 żołnierzy, 678 funkcjonariuszy ZOMO, 120 Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej, 283 Rezerwowych Oddziałów MO i 300 Ochotniczej Rezerwy MO.

Tegoroczne uroczystości, oprócz oczywistego aspektu historycznego, stały się okazją do zadania pytań o odpowiedzialność władzy przed ludźmi, co znalazło odbicie we wspomnianym wcześniej przemówieniu Dudy. - Ta tragedia, sprzed 32 lat, odbiła się piętnem na naszej najnowszej historii, bo nigdy nie przypuszczaliśmy, że człowiek człowiekowi może zgotować taki los, że ludzie mogą się tak daleko posunąć tylko dlatego, aby utrzymać władzę - stwierdził lider największej organizacji związkowej. Zwrócił uwagę, że rocznica jest dobrą chwilą na pewne refleksje dotyczące polskiej rzeczywistości. - Czy przez te wszystkie lata zrobiliśmy wszystko, o co walczyli i za co zginęli nasi bohaterowie - o godne życie, o godną pracę - ale przede wszystkim: czy stało się zadośćuczynienie rodzinom tych, którzy zginęli, wszystkim tym, którzy byli ranni, internowani, więzieni? Dzisiaj wiemy, że na to pytanie jest jedna odpowiedź - nie. Bo oprawcy dzisiaj chodzą na wolności, mają dobre i godne emerytury, a represjonowanych i więzionych w stanie wojennym wysyła się do miejskich ośrodków pomocy społecznej. Czy o taką sprawiedliwość walczyliśmy? Dlatego, jak co roku, w te grudniowe dni głośno o tym mówimy - o sprawiedliwości, o rozliczeniu ludzi, którzy na ulice wyciągnęli wojsko, milicję, zomowców, po to, by pokazać, że nie oddadzą władzy - mówił przewodniczący Komisji Krajowej "S" do zgromadzonych przed kopalnią rodzin pomordowanych górników, zaproszonych gości i mieszkańców Katowic.

Duda wyraził solidarność z protestującymi na kijowskim Majdanie Niepodległości, komentując zachowanie polskiej klasy politycznej w odniesieniu do europejskich dążeń części Ukraińców. - Jesteśmy sercem z narodem ukraińskim. Narodem, który ma prawo wybrać, ku jakiej przyszłości chce iść. Jesteśmy dzisiaj z nimi, aby nie powtórzyła się na Ukrainie sytuacja taka jak w naszej ojczyźnie sprzed 32 lat. Ale tym bardziej, jak widzę to co się dzieje w Kijowie na Majdanie i polskich polityków, którzy jadą tam i głośno mówią Ukraińcom, że to nie może być tak, że władza nie słucha społeczeństwa. A ci sami politycy w naszym kraju robią to samo - nie słuchają społeczeństwa. (...) Nie ma w naszym kraju dialogu, a obecnej władzy (...) przeszkadzają związki zawodowe, szczególnie związek zawodowy "Solidarność" - powiedział.

Tak jak rok temu, na placu przy Pomniku Dziewięciu z "Wujka" pojawili się kibice GKS Katowice, by zamanifestować swoją pamięć o poległych z rąk komunistycznych oprawców. "Cześć i chwała bohaterom!", "A my Grudzień pamiętamy i górników wspominamy" - skandowali, a na koniec odpalili race.

Specjalnymi gośćmi uroczystości byli uczniowie Zespołu Przedszkolno-Szkolno-Gimnazjalnego w Rostarzewie, którzy zaprezentowali krótki program artystyczny poświęcony tragedii sprzed ponad trzech dekad. Wizyta młodych ludzi z niewielkiej dziś wielkopolskiej miejscowości, niegdyś miasta, nie była przypadkowa. Właśnie w tamtych okolicach - dokładnie w pobliskim Cegielsku - mieszkał, a w samym Rostarzewie pochowany jest zastrzelony przez zomowców Zenon Zając.

Uroczystości wspomnieniowe ku czci górników z katowickiej kopalni poprzedziły regionalne obchody poświęcone wszystkim ofiarom stanu wojennego. Odbyły się one, jak co roku, 13 grudnia w Zabrzu-Zaborzu, gdzie po ogłoszeniu stanu wojennego więziono niemal 900 związkowców i ludzi sprzeciwiających się komunistycznym władzom. - Na przestrzeni ostatnich dekad, pod krzyżami znaczącymi miejsca pamięci ofiar narodu polskiego na ołtarzu wolności i niepodległości naszej ojczyzny, Polski, wypowiedziano tak wiele słów, że dzisiaj (...) przypomnę tym wszystkim, którzy o tym nie chcą pamiętać, że stan wojenny był zdradą polskiej racji stanu w najczystszej postaci - mówił podczas uroczystości przewodniczący Stowarzyszenia Represjonowanych w Stanie Wojennym Regionu Śląsko-Dąbrowskiego NSZZ "S" Eugeniusz Karasiński. - Lansowany przez komunistów pogląd, że stan wojenny był tak zwanym mniejszym złem, bo inaczej wkroczyłaby Armia Czerwona to wierutne kłamstwo. Dzisiaj wiemy już na pewno, że nie byłoby żadnej zbrojnej interwencji Moskwy, ani żadnej innej armii ówczesnego Układu Warszawskiego. Zdrada i kłamstwo legły u podstaw Trzeciej Rzeczpospolitej - wyjaśniał.

Po mszy świętej w kościele pod wezwaniem świętej Jadwigi Śląskiej uczestnicy uroczystości złożyli kwiaty przed krzyżem upamiętniającym internowanych.

Polecamy galerię zdjęć z tego wydarzenia.