Banner okolicznościowy

Czeka nas katastrofa. Region pisze do premiera

Lut 12, 2024

Zarząd Regionu Śląsko-Dąbrowskiego NSZZ "Solidarność" wystosował pismo do premiera Donalda Tuska, wzywając szefa rządu, by ten przedstawił "jednoznaczną deklarację" co do stanowiska polskiego rządu w sprawie propozycji ustanowienia nowego celu klimatycznego dla Unii Europejskiej (UE) i odpowiedział na pytanie, czy zamierza ją zawetować. 6 lutego Komisja Europejska oficjalnie przedstawiła pomysł zaostrzenia "polityki klimatycznej" UE. Redukcja emisji gazów cieplarnianych miałaby wynieść 90 procent do roku 2040 (w odniesieniu do poziomu z roku 1990).

Śląsko-dąbrowska "Solidarność" zwróciła uwagę, że w ostatnich tygodniach ze strony członków rządu płynęły sprzeczne sygnały dotyczące tej kwestii.

Według regionalnych struktur Związku nowe rozwiązania będą "niszczycielskie dla polskiej gospodarki".

- Państwa Unii Europejskiej zmagają się z gigantycznym kryzysem energetycznym, który bynajmniej nie ominął krajów z najwyższym udziałem OZE [odnawialnych źródeł energii - przyp. red. SG] w miksie energetycznym. (...) Produkcja stali znajduje się obecnie na poziomie najniższym od kilkudziesięciu lat. Tylko w tym roku z powodu obciążeń wynikających z polityki klimatycznej UE w naszym kraju zostaną zamknięte trzy duże fabryki motoryzacyjne: Stellantis (dawniej Fiat) w Bielsku Białej, Volvo we Wrocławiu i Scanii w Słupsku. Istnieje ogromna obawa, że to dopiero początek fali likwidacji i zwolnień w sektorze motoryzacyjnym. W skali kraju najwięcej zakładów tej branży znajduje się w województwie śląskim - zwrócono uwagę.

Dalej wskazano, iż rosnące koszty polityki klimatycznej dotykają kolejne sektory gospodarki i grupy społeczne, "czego najlepszym dowodem są ostatnie protesty rolników".

- Okazuje się jednak, że w porównaniu z nowym, ogłoszonym przez Komisję Europejską celem klimatycznym na 2040 rok, dotychczasowe negatywne skutki polityki klimatycznej UE są jedynie wstępem do katastrofy czekającej nas w przyszłości. Jak wyliczyli analitycy London Stock Exchange Group, firmy będącej operatorem Giełdy Papierów Wartościowych w Londynie, wyznaczenie celu redukcyjnego na poziomie 90 proc. do 2040 roku, spowoduje wzrost cen uprawnień do emisji CO2 do poziomu powyżej 400 euro za tonę. Nie mówimy tuż już więc o problemach pojedynczych zakładów, czy wzroście kosztów produkcji - podkreślono.

Zdaniem strony społecznej, skutkiem tak wysokich opłat będzie całkowity upadek wielu gałęzi europejskiego przemysłu.

- Jeśli emisja CO2 będzie kosztować 400 euro za tonę, w Unii Europejskiej nie przetrwa żadna elektrownia konwencjonalna, żadna huta, cementownia, czy inny zakład przemysłowy z branż, w których procesy produkcyjne wymagają dużych ilości energii lub wiążą się z emisją gazów cieplarnianych. W takich warunkach nie pomoże rozwój instalacji CCS [wychwytywania i magazynowania dwutlenku węgla - przyp. red. SG], czy innych technologii pozwalających ograniczyć emisyjność przemysłu. Przy tak gigantycznych kosztach, nikt przy zdrowych zmysłach po prostu nie będzie prowadził działalności przemysłowej w Europie. Z kolei dla gospodarstw domowych luksusem stanie się już nie tylko posiadanie własnego samochodu, czy lot samolotem na wakacje, ale również możliwość ogrzania mieszkania w zimie czy pokrycia rachunku za prąd - twierdzą autorzy listu.

Zauważają też, że kluczowa dla sektora wydobywczego umowa społeczna regulująca zasady transformacji górnictwa może "pozostać na papierze", jeśli restrykcyjne przepisy dotyczące emisji gazów cieplarnianych rzeczywiście zaczną obowiązywać.

- 5 lutego minister Marzena Czarnecka oraz szef resortu aktywów państwowych Borys Budka rozpoczęli w Brukseli rozmowy z przedstawicielami Komisji Europejskiej o notyfikacji górniczej umowy społecznej podpisanej w maju 2021 roku. Nawet jeżeli ten proces uda się doprowadzić do pomyślnego zakończenia, może się okazać, że cała Umowa Społeczna stanie się świstkiem papieru pozbawionym jakiegokolwiek znaczenia. Jeśli polski rząd nie zawetuje celu klimatycznego na poziomie 90 proc. do 2040 roku, wypełnienie zapisów Umowy Społecznej stanie się niemożliwe. Zamiast stopniowego, rozłożonego na lata wygaszania produkcji węgla na Śląsku, nasz region czeka gwałtowna likwidacja przemysłu i utrata setek tysięcy miejsc pracy w górnictwie, jego otoczeniu i innych sektorach gospodarki oraz doprowadzi do zapaści finansowej samorządów lokalnych - piszą.

Na koniec ostrzegają.

- Brak weta polskiego rządu w sprawie propozycji Komisji Europejskiej, dotyczącej celu redukcyjnego na 2040 rok, zmusi nas do sięgnięcia po wszelkie dostępne formy protestu w obronie zakładów przemysłowych i miejsc pracy w naszym regionie. Ostatnie akcje protestacyjne rolników i innych grup społecznych pozwalają sądzić, że nie będziemy w tych działaniach osamotnieni - podsumowują.

O ocenę sytuacji górnictwa w kontekście propozycji redukcji emisji przedstawionej przez Komisję Europejską poprosiliśmy przewodniczącego górniczej "Solidarności" Bogusława Hutka.

- Unia Europejska najwyraźniej popadła w całkowite szaleństwo. Mało tego, jeszcze przed ogłoszeniem decyzji przez Komisję Europejską drastyczny, nierealny plan obniżenia emisji o 90 proc. poparła polska wiceminister klimatu [sekretarz stanu w Ministerstwie Klimatu i Środowiska pani Urszula Zielińska - przyp. red. SG], co uważam za absolutny skandal, bo nikt tego wcześniej nie konsultował z przedstawicielami strony społecznej, nikt nikogo nie pytał o zdanie, a o wszystkim dowiedzieliśmy się z mediów. Jeśli rząd nie zawetuje tych propozycji na poziomie Rady Europejskiej, polską gospodarkę czeka całkowita zapaść. I nie chodzi tutaj tylko o górnictwo. Protestują rolnicy, zamykane są pierwsze fabryki z branży motoryzacyjnej. To już się dzieje. Myślę, że pracownicy wszystkich branż, którym grozi likwidacja po ewentualnym wprowadzeniu tego "zielonego szaleństwa", powinni poprzeć trwający protest rolników i zaprotestować w swoim własnym, dobrze pojętym interesie. Mam też nadzieję, że po przedstawieniu propozycji redukcyjnych przez Unię Europejską społeczeństwo się wreszcie obudzi, weźmie udział w wyborach do Parlamentu Europejskiego i zagłosuje na ugrupowania sprzeciwiające się skrajnie szkodliwym pomysłom Brukseli. Tu już nie tylko o Polskę chodzi. Tu chodzi o całą Europę! - grzmi lider największej organizacji związkowej zrzeszającej pracowników kopalń węgla kamiennego.

Sprzeciwia się popularnej tezie, jakoby energia ze źródeł odnawialnych była energią tanią.

- Chiny zalewają świat tanim towarem, bo mają tanią energię, z węgla. Nie przejmują się żadnymi ograniczeniami, produkują i eksportują, gdzie tylko się da. Niech nikt nie ulega złudzeniu, że prąd z odnawialnych źródeł energii jest tani. Bogate państwa zachodnioeuropejskie dotują produkcję "zielonej energii" miliardami euro, przez co w obiegu medialnym uchodzi za "tanią". Tak nie jest. Gdyby nie wsparcie z publicznych środków, byłaby to energia najdroższa, a do tego mocno niestabilna, bo nie zawsze wieje wiatr i nie zawsze świeci słońce. Poza tym produkcja wiatraków czy instalacji fotowoltaicznych, to nie są nasze technologie. Polska gospodarka nic na tym nie zyskuje. Oczekiwałbym natomiast inwestycji w rozwój nowoczesnych technologii węglowych, w rozwój CCS. Dzięki temu mielibyśmy dostęp do naprawdę taniej energii z węgla. Dzisiaj nikt się tym nie przejmuje, bo poszczególne gałęzie przemysłu jeszcze jakoś funkcjonują. Poza tym mamy do czynienia z "rynkiem pracownika", ale nie łudźmy się - wraz z masową likwidacją zakładów pracy z branż energochłonnych wróci bezrobocie i "rynek pracodawcy", gdzie to właściciele firm zaczną dyktować warunki. Wtedy już jednak odwrotu nie będzie - dodaje.